Miraculum FanFiction: Tamten Dzień - cz. 20
W niedzielny poranek to pierwsze
promienie słoneczne obudziły Adriena. Odruchowo zacisnął powieki i przewrócił
się na drugi bok. Jak dobrze, że dzisiaj jest wolne! Będzie mógł pospać nieco
dłużej. O ile zaraz Plagg nie zacznie jęczeć o kolejną porcję sera.
---
Tamten Dzień cz. 19 <- Poprzednia część | Następna część -> Tamten Dzień cz. 21
Nagle wróciła mu świadomość tego,
co wydarzyło się wczoraj. Rozbudził się od razu. Poczuł w sercu bolesny uścisk
i taką straszliwą tęsknotę za tym małym, sarkastycznym stworzonkiem, wiecznie
głodnym i zakochanym w śmierdzącym camembercie. A jednak… Jednak tak mu oddanym
i tak bliskim. Nawet się nie pożegnali wczoraj ze swoimi kwami. Tajemniczy
Strażnik Miraculów przyszedł, pozabierał wszystko i zniknął. Jak powiedział
Marinette – już go nie znajdą pod tamtym adresem. Adrien nawet nie wiedział, co
to za adres.
Jego myśl odpłynęła od razu w
stronę Marinette. O Boże, co to był za cudowny wieczór! Jeszcze nie wierzył, że
to wszystko się wydarzyło. Że tak bezkarnie mógł ją wczoraj tulić i całować. I
prawie, prawie udało mu się ją namówić, żeby została do rana…
Odtwarzał wydarzenia cofając się
coraz bardziej w przeszłość. Jego serce znów ścisnęło się boleśnie, gdy
przypomniał sobie ostatnią rozmowę z ojcem. Kiedy zaoferował siebie na cenę za
życzenie ojca, żeby oszczędzić Marinette. Jak ojciec mógł tak bezwzględnie ich
potraktować? Gniew i oburzenie równoważyły jego ból po stracie taty, o którego
uwagę i uczucia od tak dawna zabiegał. A teraz do tych uczuć doszedł jeszcze
strach. Strach przed tym, że będzie musiał wszystko opowiedzieć mamie. Nie, nie
może jej powiedzieć prawdy. Musi wziąć przykład z Marinette, która wczoraj
odpowiedziała mamie na większość pytań, nie rzucając nawet najmniejszego cienia
na jego ojca.
Marinette… Znowu Marinette… Jak
on mógł być taki ślepy widząc w tej cudownej dziewczynie tylko przyjaciółkę
przez tyle miesięcy! Ach, no tak… Był zauroczony Biedronką. Czyli jednak
Marinette. Zaśmiał się cicho. Jednak byli sobie przeznaczeni od samego
początku!
- Plagg? – spytał odruchowo,
wstając z łóżka.
Cisza. Och, no tak. Znowu
zapomniał. Jest sam. Jak to powiedział wczoraj Mistrz Fu? Muszą się nauczyć
własnym życiem. Mieć przyjaciół wśród ludzi. Ale Adrien wiedział, że z nikim
nie uda mu się stworzyć takiej więzi, jaką miał z Plaggiem. Nikt nie będzie
znał go tak na wylot, jak to małe, złośliwe, kochane stworzenie.
Nagle usłyszał dźwięk
nadchodzącej wiadomości. Marinette…
Pewnie jeszcze śpisz, ale…
Za chwilę przyszła następna
wiadomość od niej:
Przepraszam, nie chciałam tego wysłać!
Odpisał szybko:
Nie śpię. Coś się stało?
Nic. Tęsknię za Tikki.
A ja za Plaggiem. – napisał i zawahał się, a potem dopisał: - I za Tobą też.
Ale ze mną się zobaczysz zaraz, a z nimi już się nie zobaczymy.
Ale to nie wyklucza tęsknoty za Tobą teraz. – odpisał, uśmiechając
się bezwiednie. Podobało mu się to poranne pisanie z Marinette. A jeszcze
bardziej spodobało mu się, kiedy dostał odpowiedź:
Oj, Kocie, Kocie… Zasługujesz na podrapanie za uszami.
Teraz tęsknię jeszcze bardziej :-) – odpisał szybko.
Czekał niecierpliwie na jej
odpowiedź, ale żadna wiadomość nie przychodziła. Już zaczął się zastanawiać, co
przerwało ich jakże mile rozwijającą się rozmowę, kiedy telefon zapikał.
To przyjeżdżaj na śniadanie.
Tego się nie spodziewał. Patrzył
osłupiałym wzrokiem w ekran smartfona i sam nie wiedział, co odpisać. Z jednej
strony rwał się do Marinette całym sobą i pojechałby nawet i w ciągu
najbliższych pięciu minut. Z drugiej strony musiał przecież zadbać o mamę. Nie
może jej zostawić tak samej.
Bardzo chętnie, ale nie zostawię przecież Mamy. Powrót do codzienności
może być dla niej trudny…
Odpowiedź była niemal
natychmiastowa:
Głuptasie. Przyjedź z Mamą.
Prawie wyobraził sobie, jak
przewróciła oczami, pisząc tę wiadomość. Zaśmiał się. Co za dziewczyna!
Kocham Cię, Marinette!
Ha! Wreszcie mam to na piśmie! Ja też Cię kocham, Adrien… :-*
Spróbuję namówić Mamę na wyjście. Dam Ci znać. Czyli ja też to mam
teraz na piśmie?
Tak jakby. Będę czekać na sygnał. Na wszelki wypadek uprzedzę rodziców.
Już miał odpisać Marinette, kiedy
usłyszał nieśmiałe pukanie do drzwi. To musiała być mama. Odłożył telefon i
podszedł do drzwi.
- Nie śpisz już? – spytała cicho
Emilie.
- Słońce mnie obudziło. –
odpowiedział. – I potem już nie mogłem zasnąć.
- Ja też kiepsko spałam. Dzisiaj
czuję się jeszcze bardziej roztrzęsiona niż wczoraj. Nawet nie wiem, co mam
powiedzieć tym wszystkim ludziom, którzy pracują u nas w domu. Kiedy zadzwonić
na policję? Jak to wszystko wyjaśnić? Co powiedzieć, kiedy będą pytać, gdzie
byłam przez dwa lata?
Adrien objął mamę i nagle poczuł
się taki dorosły. Jak to się stało, że z tęskniącego za mamą chłopca stał się
opiekującym matką młodym człowiekiem?
- Pamiętasz, jak pomogła ci
wczoraj czekolada Marinette?
- Och, oczywiście. – mama od razu
się uśmiechnęła.
- To co powiesz na śniadanie w piekarni
jej rodziców? – zaproponował nieśmiało.
Mama spojrzała na niego nagle
rozbawiona.
- Chcesz mi powiedzieć, że
dostaliśmy zaproszenie na śniadanie?
- Tak jakby… - nie wiedzieć czemu
nagle się zarumienił.
- No to nie wypada odmówić. – mama
natychmiast przeszła do działania. – Problemami zajmiemy się później. Napisz
swojej uroczej dziewczynie, że będziemy do pół godziny. Nie będzie za wcześnie?
- Za… Zapytam… - zająknął się.
Jak to się stało, że na samo
wspomnienie o Marinette jego mama od razu zmieniła się z zagubionej w radosną i
podekscytowaną. Jak ogromny wpływ miała ta dziewczyna?! Skąd jej się to wzięło?
I jakim cudem ona w nim coś jednak widzi?
Zaledwie wczoraj przekomarzali
się, kto będzie okrzyknięty wielkim porzuconym przez swoją sławną połówkę,
kiedy to nieporozumienie o ich związku zostanie ostatecznie wyjaśnione. I choć
Marinette stwierdziła wtedy, że to ona będzie byłą dziewczyną sławnego modela,
Adrien wiedział już na pewno, że to ona była wyjątkowa, a on… A on nigdy nie
pozwoli jej odejść.
---
Tamten Dzień cz. 19 <- Poprzednia część | Następna część -> Tamten Dzień cz. 21
Komentarze
Prześlij komentarz