Miraculum FanFiction: Długo i szczęśliwie - cz. 17

Biedronka wylądowała miękko na dachu Katedry Notre Dame. Adrien już był na miejscu. Adrien, nie Czarny Kot. Od razu poczuła irytację. Robił to specjalnie! Wiedział, że w swojej cywilnej postaci będzie miał na nią większy wpływ! Niedoczekanie! Zaraz mu wygarnie, że nie życzy sobie manipulacji, oszustw ani kłamstw! Nawet teraz wolał zdjąć maskę, żeby trudniej jej było na niego nakrzyczeć. Ale ona nakrzyczy. Powie mu…
Nie, nie powie mu. Wystarczyło, żeby uśmiechnął się do niej niepewnie, a z niej zaraz uleciała cała złość. To było niesprawiedliwe! Co więcej, właśnie zdała sobie sprawę z tego, że nie było ważne, czy Adrien miał na sobie maskę Czarnego Kota czy nie, ten uśmiech by ją rozbroił i tak. Tak czy inaczej to wciąż był on. Irytujący, czarujący on. Przez moment zastanowiła się, czy on by też o niej pomyślał w ten sposób, że nieważne czy w masce, czy bez maski – wciąż była tą samą osobą. Zaraz jednak porzuciła tę myśl. Nie, on tak o niej nigdy nie pomyśli.
- Pięknie nam się niebo wypogodziło po dzisiejszej ulewie. – zagadnął Adrien.
- Nie przyszłam gadać o pogodzie. – mruknęła.
- Wiesz, zawsze marzyłem o randce na dachu katedry Notre Dame.
- To nie jest randka, Kocie. – wycedziła ze złością.
- Pozwolę sobie mieć odmienne zdanie. – uśmiechnął się rozbrajająco i wyjął zza pleców czerwoną różę. – Nawet przyniosłem ci gałązkę oliwną. Na przeprosiny. Wiem, że nabroiłem.
- I to jak… - westchnęła, czując, że złość znów z niej uleciała. Jak on to do diabła robił?!
- Biedronsiu… - zaczął, podchodząc do niej i wręczając jej kwiat.
- Prosiłam, żebyś mnie tak nie nazywał. – zaprotestowała słabo, odruchowo przyjmując różę.
- Kiedy nie mogę. – znów się uśmiechnął i podszedł jeszcze bliżej. – Mówiłem ci, że jesteś dziewczyną mojego życia.
- Adrien, nie możesz mi dawać kwiatków, mówić, że mnie kochasz i jednocześnie całować inne dziewczyny po łazienkach! – obruszyła się i machnęła mu różą przed nosem.
- Skąd wiesz, że całuję dziewczyny po łazienkach? – podchwycił z tym swoim kocim uśmiechem.
- Po prostu wiem i już! – zaperzyła się.
- Czy ty znowu kłamiesz? – pochylił się nad nią dokładnie jak kilka dni temu w szatni, a jej zrobiło się słabo.
- Skąd…?
- Sama kazałaś mi się znaleźć. – odpowiedział prosto.
- Nic podobnego. Nic ci nie kazałam! – rzuciła zezłoszczona.
- Powiedziałaś, że należymy do różnych światów. Jaśniej nie mogłaś mi powiedzieć, że mam cię znaleźć w moim cywilnym świecie. – wytłumaczył z szerokim uśmiechem, obejmując ją.
- Ale to nie oznaczało pozwolenia na podrywanie wszystkich dziewczyn dookoła! – siliła się na ostry ton, ale to, że trzymał ją w objęciach zniweczyło cały efekt.
- Nie zacząłem podrywać wszystkich dziewczyn dookoła. – odpowiedział jej, zbliżając swoją twarz do jej twarzy. – Zacząłem podrywać tylko ciebie.
- Mogłeś powiedzieć… - szepnęła.
- Tak było zabawniej.
- Ja ci zaraz dam „zabawniej”! – odgrażała się.
- Kocham cię, Marinette… - szepnął Adrien z uśmiechem i pocałował ją. Wytrącając jej wszelkie argumenty z głowy.

***

Obecnie.

- Blee, wy się znów całujecie! – jęknął Hugo na widok rodziców całujących się na fotelu.
Marinette wróciła do rzeczywistości. Spojrzała lekko nieprzytomnie na swoje najstarsze dziecko i roześmiała się. Nawet nie będzie próbowała mu wytłumaczyć, jak bardzo jest szczęśliwa, że ma tę swoją wspaniałą rodzinę. Bo tego nie dało się wyrazić słowami. Tak samo, jak nie dało się opisać słowami, jak bardzo kochała Adriena. Za to kim był, za to jaki był. I za to, że tę wspaniałą rodzinę miała właśnie dzięki niemu.

KONIEC :-)

---
Długo i szczęśliwie cz. 16  <-  Poprzednia część

Komentarze

Popularne:

Miraculum FanFiction: Luka - cz. 1

Pan Gołąb po raz 72

Miraculum FanFiction: Luka - cz. 4

Ta Noc - cz.20

Ciasno, że Kota nie wciśniesz? - cz. 13