Szalik dla Dwojga - Cz. 22
- Będę ci musiał kupić nowy
prezent… - mruknął Adrien, odrywając się wreszcie od Marinette.
---
Szalik dla Dwojga - cz. 21 <- Poprzednia część | Następna część -> Szalik dla Dwojga - cz. 23
- To znaczy?
- Przecież nie możesz zrobić
sobie sama tego szalika!
Marinette zachichotała.
- Przecież od początku
wiedziałam, że robię go dla siebie.
- Ale ja ci go teraz w życiu nie
dam.
- Oczywiście, że musisz mi go
dać. To była umowa handlowa. Zamówiłeś towar, musisz go odebrać.
- Umowa handlowa? – uśmiechnął
się łobuzersko, a ona dopiero teraz zobaczyła, jak bardzo ten uśmiech był
uśmiechem Czarnego Kota. – Nie przypominam sobie, żebyśmy rozmawiali o
zapłacie.
- Nie patrz tak na mnie –
szepnęła, nagle speszona.
- Jak mam nie patrzeć?
- No, w świetle tego, co przed
chwilą powiedziałeś…
- To co?
- To patrzysz na mnie, jakbym…
- No, jakbyś co?
- No, jakbym to ja miała…
- Tak, Księżniczko? – uśmiechnął
się domyślnie.
- Jesteś okropny! – uderzyła go
dłonią w pierś.
- Nie, jestem bardzo ciekawy, co
też ci chodzi po głowie. Myślę, że Zygmunt Freud miałby coś tu do powiedzenia.
- Zaraz to Zygmunt Freud będzie
cię zeskrobywać ze ściany! – zezłościła się, na co on się tylko roześmiał.
- Jesteś cudowna!
- A ty jesteś nie do znie… –
mruknęła, ale nie pozwolił jej dokończyć, tylko ją pocałował.
Teraz mógł w nieskończoność się z
nią przekomarzać, a kiedy zaczynała się złościć, wystarczyło ją pocałować.
Życie znów było piękne.
---
Szalik dla Dwojga - cz. 21 <- Poprzednia część | Następna część -> Szalik dla Dwojga - cz. 23
Komentarze
Prześlij komentarz