Nie taki znów nieświadomy - cz.5

- No i gdzie ten twój pokój? – spytał Adrien, ledwo nadążając za dziewczyną.
- Na pewno gdzieś na górze… - wysapała Marinette, sprawdzając cicho, co jest za kolejnymi drzwiami.
Wreszcie dopisało im szczęście i znaleźli się w mieszkaniu rodziny Dupain-Cheng. Rozejrzeli się ciekawie, jakby byli tu po raz pierwszy w życiu. Poniekąd tak było…
- Chyba jesteście bardzo szczęśliwą rodziną… - szepnął Adrien wpatrzony w zdjęcie Marinette z rodzicami, które trzymał w dłoniach.
- Mam taką nadzieję – przyznała, zerkając mu przez ramię. – Choć wydają mi się trochę nietypowi.
- Naprawdę?
- No, jakoś nie wydaje mi się, żeby normalni rodzice kazali swojemu dziecku całować się z chłopakiem tylko po to, żeby wysłać babci fotkę.
- Nie opierałaś się jakoś bardzo… - przypomniał z uśmiechem, zerkając na nią z ukosa, a ona szturchnęła go w żebra.
- Bo już cię nigdy więcej nie pocałuję! – zagroziła.
- Jasne… - mruknął i pochylił się w jej stronę, a ona instynktownie przymknęła oczy. Zaśmiał się cicho, na co ona spojrzała na niego gniewnie.
- Stąpasz po cienkim lodzie, Kotku… - ostrzegła, nieświadomie nazywając go tak, jak miała w zwyczaju Biedronka.
- Jeszcze żadnemu kotu przygarniętemu przez swoją panią nie stała się jakaś wielka krzywda – odciął się, puszczając do niej oko.
- Że niby jestem twoją panią? – zaśmiała się.
- Na to wygląda… Moja Pani… - Uśmiechnął się i już miał ją pocałować, tym razem naprawdę, kiedy wtrąciła się Tikki:
- Nie chcę wam przeszkadzać tej miłej rozmowy, ale czy nie mieliśmy ładować jakiegoś telefonu?
- Najpierw musimy znaleźć ładowarkę – Marinette momentalnie oprzytomniała. – I mój pokój.
- Twój pokój chyba jest na górze – podpowiedziało kwami.
- Och, naprawdę? – zdziwiła się dziewczyna. – Skąd wiesz?
- Rozejrzeliśmy się trochę z tym dziwnym kocurem, podczas gdy wy oddawaliście się flirtom.
- Nie oddawaliśmy się żadnym flirtom! – zaoponowała Marinette, czerwieniąc się okropnie. Adrien tylko zachichotał. Jakim cudem ta dziewczyna mogła stawać się jeszcze bardziej urocza?
- Myślę, że trochę jednak się oddawaliśmy tym flirtom – przyznał, czym zasłużył na kolejne gromy z oczu swojej dziewczyny. Zaśmiał się. Znajdował wyjątkową radość w drażnieniu się z nią.
Marinette przewróciła oczyma, ale nie potrafiła nie uśmiechnąć się do niego ciepło. Mimo wszystko był czarujący.
- No dobra. Zobaczmy ten mój pokój… - postanowiła przejść do działania.
Po chwili oboje rozglądali się zszokowani po miejscu niemalże wytapetowanym zdjęciami Adriena Agreste’a.
- Wygląda na to, że chyba rzeczywiście musimy być parą – przyznał Adrien.
- Jeszcze w to wątpisz? – Uśmiechnęła się Marinette, po czym napotkała znaczące spojrzenie Tikki. – Dobra… Gdzie ja mogę trzymać ładowarkę?
- Może się rozdzielmy? – zaproponował Adrien.
- Świetna myśl! Eee… - zawahała się Marinette i spojrzała pytająco na kwami, nie bardzo wiedząc, jak się do nich zwrócić? Przypomniała sobie, że czerwona skrzydlata obraziła się mocno za określenie jej robalkiem. A kocurek z dumą określał się superfantastycznym kotem, nie kotkiem. – Stworzonka? Pomożecie?
- A dostanę za to camemberta? – zapytał od razu Plagg, który węszył po całym pokoju w poszukiwaniu sera.
- Ja nawet nie wiem, jak wygląda ładowarka… - szepnęła Tikki bezradnie.
- Takie czarne pudełeczko z kabelkiem – wyjaśniła Marinette, rozglądając się za czymś takim po pokoju.
- Spróbujemy pomóc – obiecało czerwone kwami. – Kot też pomoże! – dodała znacząco w stronę Plagga.
Rozdzielili się. Marinette wybiegła na antresolę przeszukać okolice łóżka, Adrien zaczął myszkować wokół jej biurka. Kwami poleciały w trudniej dostępne zakamarki.
- Chyba rzeczywiście umiesz dziergać! – rzucił Adrien, zauważając warsztat krawiecki przy biurku.
- Naprawdę? – zdziwiła się Marinette i wychyliła się przez barierkę.
- Masz tu nawet maszynę do szycia. I pełno projektów. Wow, jesteś naprawdę zdolna!
- Och, dziękuję… - zarumieniła się z wrażenia.
- Znalazłem jakąś mysz! – wrzasnął nagle Plagg i wyleciał z ciemnego kąta z ładowarką w pyszczku.
- To właśnie to, czego szukamy! – ucieszyła się Marinette.
Z tej radości prawie zleciała z drabiny prowadzącej na antresolę. W ostatniej chwili chwyciła się jakiegoś sznurka, ale i tak wiele jej to nie pomogło. Na szczęście Adrien podbiegł do niej i złapał ją w objęcia. Przewrócili się z łoskotem na podłogę.
To było trochę krępujące, tak na sobie leżeć. A z drugiej strony jakoś obojgu nie chciało się wstawać.
- Oby tylko nie przyszli teraz twoi rodzice, Marinette… - wtrąciła Tikki, na co Plagg tylko zarechotał znacząco.
To skutecznie otrzeźwiło nastolatków. Odskoczyli od siebie na przyzwoitą odległość i spojrzeli na siebie zarumienieni.
- A to co takiego? – spytał nagle osłupiały Adrien.
Marinette odwróciła się szybko za siebie.
Sznurek, za który przed chwilą pociągnęła, ujawnił ogromną płachtę z tygodniowym rozkładem zajęć. Adriena.


---

Nie taki znów nieświadomy cz. 4  <-  Poprzednia część  |  Następna część  ->  Nie taki znów nieświadomy cz. 6

Komentarze

Popularne:

Rozdział 1 - "Na południe"

Ta Noc - cz.19

Ta Noc - cz.20

Ta Noc - cz.18

Ta Noc - cz.17