Nie taki znów nieświadomy - cz.6
Marinette wpatrywała się
osłupiała w tabelę, w której aż roiło się od zapisków. Lekcje, dodatkowe
lekcje, jeszcze bardziej dodatkowe lekcje, jakieś szermierki, chiński, japoński,
sesje zdjęciowe, pokazy…
- Co to ma być, do cholery? –
spytała wreszcie.
- Wygląda na mój rozkład zajęć… -
mruknął Adrien.
- Ale dlaczego, u licha, twój rozkład zajęć wisi u mnie w pokoju?
- Nie mam bladego pojęcia…
- Jezu, Adrien! – wykrzyknęła
Marinette, po uważnym przyjrzeniu się planowi tygodnia. – Ty praktycznie nie
masz chwili wolnego czasu! Kiedy my się w ogóle spotykamy?
Spojrzeli na siebie zszokowani
nagłym odkryciem.
- Wygląda na to, że się nie
spotykamy… - wykrztusił chłopak, z trudem pokonując nagły ucisk w gardle. Jak
to możliwe? Jakim cudem nie umawiał się z tą wspaniałą dziewczyną?
- Nie ma mnie w twoim planie… -
szepnęła Marinette, także walcząc z dziwną gulą, która uniemożliwiała mówienie.
- Przecież… - zaczął bezradnie. –
Przecież w moim telefonie jest pełno twoich zdjęć! – przypomniał sobie w
przebłysku nadziei, po czym wyciągnął smartfona.
Zaczął przeglądać galerię, a brutalna
prawda zaczynała docierać do niego z okropną nieuchronnością. Miał pełno zdjęć Biedronki, nie Marinette… Właściwie nie
miał ani jednego zdjęcia dziewczyny, która siedziała teraz naprzeciwko niego i
obejmując kolana ramionami, wpatrywała się zszokowanym wzrokiem w jego rozkład
zajęć, w którym nie było miejsca na randki z ukochaną.
- Wygląda na to, że mam na twoim
punkcie prawdziwą obsesję… - szepnęła przerażona.
- Wygląda na to, że ja też mam na
twoim punkcie obsesję – wyznał, pokazując jej telefon. – Mam chyba z milion
zdjęć Biedronki. Jakieś wiersze nawet piszę o mojej miłości do ciebie… - dodał zażenowany.
- Spójrz na mnie! – załamała
ręce. – Siedzimy w moim pokoju, w którym jest pełno twoich zdjęć. Mam twój
tygodniowy rozkład zajęć. Może ja jestem jakąś stalkerką?
- Przebiję cię – zaśmiał się
nagle, sprawdzając pocztę elektroniczną. – Zamówiłem sobie poduszkę w kształcie
Biedronki! I co ty na to? Trafił swój na swego!
Marinette spojrzała na niego
zdumiona. I zaczęła się śmiać. To było totalnie niedorzeczne!
- Tu nic się kupy nie trzyma –
wykrztusiła wreszcie po chwili.
I nagle dotarło do niej, dlaczego
na tamtym filmiku, który obejrzeli niedawno, Czarny Kot uparcie twierdził, że
są parą, a Biedronka tak ostro przeciw temu protestowała.
- Wygląda na to, że kocham
ciebie, jako Adriena, ale nie jako Czarnego Kota. A ty kochasz Biedronkę, a nie
mnie, Marinette – szepnęła.
- Przecież to jest zupełnie bez
sensu – zaoponował natychmiast. – Po pierwsze jesteś cudowna! – Tu zarumieniła
się po cebulki włosów po tym komplemencie. – Po drugie, jakim cudem nie
zauważyłem, że jesteś Biedronką, skoro wyglądacie niemal identycznie? Mógłbym
położyć obok siebie zdjęcia twoje i Biedronki i próbować znaleźć choć pięć
różnic. Myślę, że nie udałoby mi się znaleźć aż tylu. A po trzecie… - zawahał
się. – Marinette… - szepnął miękko. – Przecież to oczywiste, że jesteśmy w
sobie do szaleństwa zakochani!
Spojrzała na niego ciepło. Miał
rację – byli w sobie zakochani. Co do tego nie miała najmniejszych wątpliwości.
- Wszystko przez to, że nie znamy
naszych tożsamości! – odkryła nagle Marinette. – Gdybym wiedziała, że jesteś
Czarnym Kotem, na pewno bym się tak nie złościła za posądzanie nas o bycie
razem.
- Albo udawałabyś dla zmylenia
przeciwnika – podsunął z nadzieją.
- Że chodzę z Adrienem, a nie
znoszę Czarnego Kota? – uczepiła się tej samej myśli.
- Miałoby to więcej sensu niż to,
że się nie rozpoznajemy jako superbohaterowie. Przecież nie zmienia nam się
nagle osobowość? – zastanawiał się Adrien. – Ślepi chyba też nie jesteśmy.
- Coś mi nie pasuje w tej twojej
teorii… - Marinette spojrzała na niego badawczo. – Jeśliby to było takie
oczywiste, że jestem Biedronką, a ty Czarnym Kotem, to za problem, żeby
złoczyńca przyszedł po naszych rodziców i zaszantażował nas, grożąc naszym
najbliższym?
- Sugerujesz, że to jednak nie
jest powszechnie znany fakt?
- Mam nawet podejrzenia, że nie
tylko nie jest on powszechnie znany, ale my też o sobie nie wiemy.
Przypomniałam sobie właśnie, co powiedział Pan Żółw. On się zaniepokoił, że
poznaliśmy nasze tożsamości. Czyli on wiedział, że my nie wiemy o sobie
nawzajem.
Adrien spojrzał na nią z
namysłem. Przecież sam się potem zastanawiał, co oznaczała ta urwana odpowiedź
Pana Żółwia.
- To takie cholernie
niesprawiedliwe! – wyznał nagle z irytacją. – Przez jakieś głupie zasady my
nigdy nie będziemy razem, bo zbyt mocno jesteśmy w sobie zakochani!
- To znaczy? – Marinette
poderwała głowę i spojrzała na niego z zaciekawieniem.
- Jeśli kocham Biedronkę tak
mocno, jak kocham ciebie, to nie ma szans, żebym zwrócił uwagę na jakąkolwiek
inną dziewczynę. Nawet… nawet na ciebie…
- Ach, rozumiem! Masz całkowitą
rację! Ja też będę wiecznie odrzucać twoje, znaczy Czarnego Kota awanse, bo za
bardzo kocham ciebie-Adriena!
Patrzyli na siebie roziskrzonym
wzrokiem, poruszeni odkryciem, którego dokonali.
- Zaraz się chyba pochlastam… -
mruknął Plagg tonem, jakby zrobiło mu się niedobrze.
- Proponuję ładować ten telefon i
dzwonić do Pana Żółwia, bo zaraz znów zapomnicie, że się tak bardzo kochacie! –
Tikki uciekła się do szantażu.
- Słucham? – Marinette otrząsnęła
się z zapatrzenia.
- Spójrzcie przez okno gołąbeczki
– zasugerował Plagg z kwaśnym uśmiechem. – Oblivio szykuje się chyba na cały
Paryż. A ja tak bardzo chciałbym pamiętać cudowny smak camemberta… - westchnął.
Marinette podeszła szybko do
okna. Ujrzała wielką fioletową kulę rosnącą nad Paryżem. Mogła się tylko
domyślać, że to skumulowany ładunek Oblivio.
Zmarszczyła brwi, jakby myślała
na przyspieszonych obrotach. Przestała nawet zwracać uwagę na Adriena, który
zignorował zupełnie sensację zza okna i zawzięcie coś klikał w swoim telefonie.
Na koniec zaś – zupełnie bez sensu – zrobił jej zdjęcie. Choć ona tego zupełnie
nie zauważyła, bo obmyślała właśnie plan.
- Dawajcie tę mysz! – mruknęła wreszcie
Marinette, wyciągając rękę. – Znaczy się, chciałam powiedzieć: ładowarkę!
---
Nie taki znów nieświadomy cz. 5 <-
Poprzednia część | Następna część ->
Nie taki znów nieświadomy cz. 7
Komentarze
Prześlij komentarz