Ciasno, że Kota nie wciśniesz? - cz. 19

Marinette obudziła się rano lekko zdezorientowana. Miała niejasne wrażenie, że przyśnił jej się Czarny Kot, który był Adrienem. I ten sen wzbudził w niej dziwne uczucie, jakby żalu, że… był tylko snem. Przeciągnęła się i rozejrzała się wokół z uwagą. Pokój wyglądał zupełnie zwyczajnie, a kubek z Kotem z Cheshire stał na stoliku nocnym jakby nigdy nic.
W mieszkaniu panowała cisza absolutna, co mogło oznaczać, że wszyscy wybiegli na zajęcia. Marinette ostrożnie wstała z łóżka i owinęła się szalem. Cicho przeszła do łazienki, rzucając okiem przy okazji w stronę drzwi do pozostałych pokoi. Przez chwilę czuła pokusę zajrzenia do pokoju Adriena, ale szybko przywołała się do porządku – nie będzie myszkować po jego sypialni pod jego nieobecność. Nie, żeby miała ochotę myszkować w niej, kiedy on tam jest. O Boże! O czym ona w ogóle myślała!
Zaczerwieniła się ze wstydu, przyłapując samą siebie na tych dziwnych myślach. Tak się kończą wieczne docinki Alyi, głupie sny i bezsensowne wspominki dawnych czasów. Ale Marinette dojrzała już na tyle, by nie ulegać pokusie ponownego zauroczenia Adrienem, który – jak było jej wiadomo od soboty – był zakochany w innej. Otrząsnęła się z niemądrych myśli i kiedy już upewniła się, że jest sama w mieszkaniu, szepnęła w stronę swojego pokoju:
- Tikki? Chyba możesz wyjść, bo wszyscy sobie poszli…
Po chwili czerwone kwami przyleciało do swojej właścicielki.
- Masz tutaj dużo mniej swobody, co? – spytała Marinette, przytulając Tikki do policzka.
- Twoi przyjaciele lubią z tobą przebywać, to fakt. Ale daję sobie świetnie radę.
- Naprawdę, nie jestem w stanie przewidzieć, kiedy wpadnie do pokoju Alya. Albo kiedy wskoczy mi przez okno Czarny Kot… Z rodzicami było łatwiej.
- Spokojnie, Marinette… Jestem szybka i potrafię się schować w mgnieniu oka.
- Brakuje mi rozmów z tobą… - szepnęła dziewczyna. – Cały czas mam wrażenie, że te ściany są tak cienkie, że ktoś by nas usłyszał… Mam wrażenie, że w ogóle rzadziej rozmawiamy…
- Bo już jesteś starsza. Jesteś już dorosłą kobietą, Marinette. Nie potrzebujesz mnie tak bardzo jak kiedyś.
- Nieprawda!
- Ależ nie mam o to żalu! Bardzo mnie cieszy, że potrafisz już sama o sobie decydować. Nie jesteś już zagubioną, nieszczęśliwie zakochaną nastolatką. Wreszcie kochasz z wzajemnością.
- Ko-Kocham? Że co? Cóż też ci do głowy przyszło?! – zaśmiała się nerwowo Marinette, czerwieniąc się jak za dawnych czasów. Tikki tylko zachichotała.
- Och, no chyba mi nie powiesz, że te wszystkie zabiegi Adriena wokół ciebie i te odwiedziny Czarnego Kota nic nie znaczą!
- Ale, skąd ci przyszło do głowy, że ja ich kocham? Jak mogłabym kochać ich obu, Tikki? Przecież to niedorzeczne!
- Nie zaprzeczyłaś wczoraj, kiedy Czarny Kot zapytał, czy mogłabyś pokochać znów Adriena – przypomniało kwami znaczącym tonem i Marinette poczuła rumieniec na twarzy.
- Zaprzeczyłam zaraz potem, mówiąc Kotu, że Adrien jest zakochany w kimś innym.
- To nie była odpowiedź na jego pytanie. Tylko zwróciłaś uwagę na to, że Adrien jest zajęty.
- Co ty mi próbujesz wmówić, Tikki? – zdenerwowała się Marinette. – Nie będę stawała Adrienowi na drodze do szczęścia. Nie, jeśli kogoś tak bardzo kocha! To nie było to samo, jak przy Kagami. Jemu świeciły się oczy, kiedy opisywał swoją obecną dziewczynę!
- A ten opis nie brzmiał ci nieco znajomo? – spytała Tikki, uśmiechając się tak, jakby właśnie zobaczyła nową dostawę makaroników.
Marinette zastygła w pół słowa i zapatrzyła się w swoje kwami. Gdzieś te dzwonki dzwoniły jej w głowie, ale uparcie zaprzeczała podszeptom podświadomości.
- No, ale przecież on codziennie wychodzi do tej swojej dziewczyny! Nie przychodzi do mnie! – zaczęła tłumaczyć, po czym nagle poczuła, jak serce przestaje jej bić.
Adrien wychodził codziennie do swojej dziewczyny. Codziennie tuż przed ósmą. Wracał zaś do mieszkania krótko po tym, jak ona kończyła spotkania grupy wsparcia z Czarnym Kotem. Podczas jej choroby obaj się nią opiekowali z podobną troską. Pierwszej nocy, kiedy miała gorączkę, Czarny Kot był u niej bez maski, bo wyraźnie czuła dłoń bez skórzanej rękawicy. Tylko on ją nazywał „Księżniczką”. To nie mógł być nikt inny. Następnego dnia rano dowiedziała się od Alyi, że w nocy był przy niej Adrien, bo miała wysoką gorączkę. A skoro słyszał w nocy jej kaszel, jakim cudem nie słyszał śmiechu Czarnego Kota przez tę samą ścianę?
No i jeszcze ten dzisiejszy incydent. Adrien nazwał ją dzisiaj w nocy „Księżniczką”, kiedy podawał jej herbatę. A kiedy go rozpoznała, uspokoił ją słowami, że to tylko sen. Ale co, jeśli… Jeśli to nie był sen? Co, jeśli skorzystał z wymówki, którą ona sama mu podsunęła wieczorem, mówiąc, że jej się ostatnio jawa mieszała ze snem?
- Muszę usiąść… - szepnęła, przysiadając na wysokim stołku w kuchni.
Tikki poleciała szybko do sypialni dziewczyny, skąd wróciła, niosąc szkicownik i przybory do pisania. Położyła to wszystko na blacie i spojrzała wyczekująco na swoją właścicielkę.
- Może chcesz sobie to wynotować? Zanim przegrzejesz obwody? – poradziła.
- Czy ty coś wiesz? – spytała podejrzliwie Marinette, po czym sama sobie odpowiedziała: – Oczywiście, że wiesz! Kręciłaś przecież z Plaggiem przy różnych okazjach. Znacie się jak łyse konie, więc na pewno wiesz, kto jest Czarnym Kotem. I teraz chcesz mnie zmusić do tego, żebym się domyśliła! – rzuciła oskarżycielskim tonem i dodała pod nosem: - Jakbym już się nie domyśliła…
- Chciałam tylko pomóc…
- Dlaczego teraz?
- Dawno temu Mistrz Fu powiedział ci, że na wszystko przychodzi pora. Porównał to do gotowania makaronu, pamiętasz? – powiedziała Tikki, a gdy jej właścicielka kiwnęła głową na znak, że kojarzy tę rozmowę, dodała: - Myślę, że nadeszła odpowiednia chwila.
- To niemożliwe… - mruknęła dziewczyna z niedowierzaniem i spuściła głowę.
- Ale… Dlaczego jesteś taka zmartwiona?
- Nie chcę oddawać mojego miraculum…
- Dlaczego miałabyś je oddawać? – zdziwiła się Tikki.
- Przecież sama kiedyś mówiłaś, że jeśli poznam tożsamość Czarnego Kota, to będę musiała oddać miraculum.
- Och, Marinette… - westchnęło kwami. – Jeszcze w to wierzysz?
- Że… że co? – dziewczyna poderwała głowę i zapatrzyła się w Tikki.
- Mistrz Fu wymyślił tę zasadę, żebyście nie odkryli waszych tożsamości za wcześnie. Żebyście z Czarnym Kotem zajęli się misją, a nie romansowaniem. Tyle razy wam się zdarzyło, że byliście zbyt rozkojarzeni sobą nawzajem, że Władca Ciem prawie zwyciężał. Wyobrażasz sobie, co by się działo, gdybyście znali swoje tożsamości? A poza tym… Chodziło o to, żebyście w przekonywujący sposób zaprzeczali jakimkolwiek pogłoskom o swoich tożsamościach.
- Nie rozumiem…
- Byliście dzieciakami. Nie umieliście kłamać.
- A jako dorośli to niby umiemy?
- Chodziło o to, żebyście byli przekonywujący, gdyby ktoś was zapytał wprost. To się nazywa wiarygodne zaprzeczenie.
- Chcesz mi powiedzieć, że przez te wszystkie lata odrzucałam zaloty Adriena, w którym byłam nieprzytomnie zakochana? – spytała z niedowierzaniem Marinette. – To przecież jakiś koszmar… Jak ja mam teraz żyć ze świadomością, że mogłam być szczęśliwa już lata temu? Z Adrienem!
- Z Luką też byłaś szczęśliwa przecież… - przypomniała Tikki.
- Oczywiście, że tak! Ale złamał mi serce, Tik… A to bardzo boli. Mogłam tego uniknąć…
- Nic się nie dzieje bez przyczyny, Marinette. Dzięki Luce dojrzałaś. Kto wie, czy byłabyś dzisiaj tą samą osobą, którą jesteś, gdyby nie on? Czy Adrien dostrzegłby twoje zalety, gdyby nie przeszedł swojej ścieżki? Tego nie wiemy. Ale z pewnością nie jesteście parą nastolatków, które zakochały się z obrazkach swoich idoli.
- Nie kochałam się w obrazku Adriena! Widziałam przecież, że był szlachetny, uprzejmy dla wszystkich, pomocny!
- A jednak nie akceptowałaś go, kiedy pokazywał swoje drugie oblicze. To, którego nie temperował ojciec ani jego asystentka. Doceniłaś Czarnego Kota dopiero jako dorosła kobieta.
- Zmienił się.
- Podobnie jak i ty. Oboje dorośliście. A teraz woda na makaron się już gotuje i nadszedł czas przyrządzić ucztę.
- Dzięki, Tikki – westchnęła Marinette.
- Nie powiedziałam, że to gotowanie to będzie bułka z masłem. Musisz jeszcze przemyśleć, co dalej. Pamiętaj, że będziesz musiała wybrać jednego z nich. Czarny Kot nie wie, że ty wiesz…
- Przecież mogę mu teraz powiedzieć! Że jestem Biedronką. I że wiem, kim on jest.
- Nie zakładaj z góry, że zareaguje tak, jak sobie to wyobrażasz. Jako Biedronka złamałaś mu serce, pamiętaj… I wciąż nie wiesz, co zrobiła z nim Kagami.
- Wiedziałam, że wciąż cię potrzebuję Tikki. Jesteś moim głosem rozsądku!
- Myślę, że już dorosłaś na tyle, że możesz polegać na własnym poczuciu rozsądku… - uśmiechnęło się kwami. – Ale dziękuję. A teraz proponuję zastanowić się, co dalej z twoim makaronem…
Marinette spojrzała na Tikki z namysłem. Bez słowa sięgnęła po szkicownik. Zawsze lepiej jej się myślało z ołówkiem w ręce. Jednak dwie godziny później nadal nie wiedziała, co i jak ma powiedzieć Czarnemu Kotu, a jedyne, co udało jej się wypracować, to jego wierny portret w jej notesie…

---
Ciasno, że Kota nie wciśniesz – cz. 18  <-  Poprzednia część  |  Następna część  ->  Ciasno, że Kota nie wciśniesz – cz. 20

Komentarze

Popularne:

Pan Gołąb po raz 72

Miraculum FanFiction: Luka - cz. 1

Szalik dla Dwojga - Cz. 16

Ta Noc - cz.20

Ciasno, że Kota nie wciśniesz? - cz. 13