Ciasno, że Kota nie wciśniesz? - cz. 20
Nie była na to gotowa. Nie mogła
spotkać się dzisiaj z Czarnym Kotem. Przez pół dnia obmyślała wymówkę, dzięki
której przemyciłaby mu informację, żeby nie przychodził. Bez niepotrzebnego
odkrywania jego tajemnicy. Wreszcie wpadła na genialny w swojej prostocie plan
– zaprosiła popołudniu Véronique. Kiedy więc jej współlokatorzy zaczęli wracać do
mieszkania po swoich zajęciach, mogli zobaczyć ją z koleżanką z roku – siedzące
w salonie i obstawione notatkami z poniedziałkowych wykładów.
---
Ciasno, że Kota nie wciśniesz – cz. 19 <- Poprzednia część | Następna część -> Ciasno, że Kota nie wciśniesz – cz. 21
Na widok Adriena Marinette
teatralnie odegrała scenkę przenoszenia się z nauką z salonu do jej sypialni,
mając nadzieję, że właściwie zinterpretuje poszlakę i nie pojawi się dzisiaj w
jej oknie. Starała się ze wszystkich sił nie dać po sobie poznać, że jego
zaskoczona mina wywołała w niej jakiekolwiek uczucia, choć tak naprawdę buzował
w niej wulkan emocji. Niestety, wzajemnie się wykluczających.
Dla całkowitej pewności, że
dzisiejsze spotkanie grupy wsparcia się nie odbędzie, przetrzymała Véronique
do późnego wieczora, zaciskając zęby przy jej insynuacjach dotyczących
przystojnego współlokatora.
- Nie wiedziałam, że mieszkasz z
samym Adrienem Agreste’em! – szepnęła dziko, jak tylko zamknęły się za
nimi drzwi do pokoju Marinette.
- Nie tylko z nim. Jest jeszcze
Alya i Nino.
- No, ale… Adrien?! To ja
się już nie dziwię, że nie chciałaś się przenieść do mnie do akademika! Sama
bym się stąd w życiu nie wyniosła!
- Vér, proszę cię… Możesz się
uspokoić?
- Sorka… Powiedz mi tylko, czy on
się z kimś spotyka?
„Tak!”
„Nie!”
„Tak!”
- Owszem! – ucięła Marinette,
która właśnie zaczęła się zastanawiać, czy jednak nie lepiej było skonfrontować
się z Czarnym Kotem, zamiast wysłuchiwać tych zachwytów koleżanki.
- Sorka… - powtórzyła Véronique.
– Widzę, że wchodzę ci na terytorium. Już mnie nie ma!
„To nie tak! To nie ja… To nie
ze mną. To znaczy… Ze mną… To znaczy… Cholera…”
- W porządku… Przecież nic się
nie stało… - mruknęła Marinette, zamiast wykrzyczeć te chaotyczne myśli.
Véronique zerknęła niepewnie na
przyjaciółkę, której zmieszanie było dość oczywiste. Skojarzyła fakty z
zeszłego tygodnia i właściwie wiedziała już wszystko. Podniosła się z krzesła.
- Będę lecieć.
- Nie idź jeszcze… - wyrwało się
Marinette. Musiała ją jeszcze chwilę przetrzymać! – Miałam ci przekazać
piątkowe notatki!
- To mi je pożycz do domu. Zrobiło
się po ósmej i wypadałoby mi jakoś jeszcze dotrzeć do siebie – wytłumaczyła się
Véronique.
- Ale, Vér…
- Spoko, Mari. Tylko nie zwlekaj zbyt
długo – powiedziała nagle trochę bez sensu, choć obie wiedziały, że dotyczyło to
poprzedniego tematu. – Wydaje mi się, że się wahasz, a chyba nie ma sensu się
szarpać.
- D-Dlaczego t-tak sądzisz? –
spytała Marinette z przestrachem. Naprawdę jej uczucia były tak oczywiste?
- Jakby na mnie jakiś
facet tak patrzył, to już bym wybierała suknię ślubną! – zaśmiała się Véronique,
a widząc zdetonowaną minę przyjaciółki, zaczęła śmiać się jeszcze głośniej.
Wyszła z pokoju, wciąż się
zaśmiewając. Marinette zaś podążyła za nią lekko zakłopotana. Na ten widok Alya
i Nino wymienili zdumione spojrzenia, co nie umknęło uwadze ich współlokatorki.
Podobnie jak nieobecność w salonie czwartego lokatora, Adriena. Najwyraźniej złapał
aluzję i wycofał się do swojego pokoju. Zamiast oczekiwanej ulgi, poczuła
dodatkowy ciężar na barkach.
- No, to trzymaj się, Mari! –
pożegnała się Véronique. – Widzimy się jutro na zajęciach! I pamiętaj, o
czym ci mówiłam! – Pogroziła żartobliwie na koniec, po czym wyszła.
Marinette z ulgą oparła o drzwi.
Alya rzuciwszy znaczące spojrzenie swojemu chłopakowi, wstała i podeszła do
przyjaciółki.
- Co to było? – spytała na wpół z
ciekawością, na wpół z niepokojem.
- Och… - Marinette machnęła ręką
zrezygnowana. – To była Véronique Lumière, moja koleżanka z roku. Znacie ją ze
słyszenia przecież.
- No, ale to na końcu… O co jej
chodziło?
- Boże… To takie krępujące… - przyjaciółka
ukryła płonącą twarz w dłoniach. – Później ci powiem. Teraz koniecznie muszę…
Muszę… - zacięła się, bo na końcu języka miała „Muszę ukryć się przed
Czarnym Kotem!”
- Co się dzieje, Mari? – spytała
z niepokojem Alya.
- Wszystko w porządku… - Marinette
opanowała się wreszcie i dodała szybko: - Jeszcze się nie ogarnęłam po tym
przeziębieniu…
- Jakoś ci pomóc?
- Może… Może znów wezmę tę twoją
magiczną kąpiel? – zastanowiła się głośno Marinette. Tak! Kąpiel była doskonałą
wymówką, żeby nie siedzieć u siebie w pokoju!
- Czy znów mam siedzieć pod
drzwiami i cię pilnować?
- Nie, błagam. Jeszcze się
zaczniecie znów obściskiwać!
- I tak się będziemy obściskiwać…
- Alya wyszczerzyła się w wieloznacznym uśmiechu.
- A możecie to robić u siebie w
pokoju? Nie wiem, czy moje oczy to zniosą…
- Tym bardziej, że nie masz
dzisiaj przy sobie rycerza, który cię odeskortuje do sypialni…
- Cśśś… - Marinette spojrzała na
przyjaciółkę przerażona. Nie była jeszcze gotowa na to, żeby spojrzeć Adrienowi
w twarz!
- W porządku… Już milczę jak
grób. – Alya puściła oko i rzuciła w stronę Nino: - Chodź, skarbie! Nie
będziemy kłuć w oczy tego niewiniątka!
Marinette przewróciła oczami, ale
w sumie była zadowolona z takiego obrotu spraw. Udało jej się uniknąć spotkania
z Czarnym Kotem i wymknąć przesłuchaniu dociekliwej przyjaciółki. I choć wciąż
męczyły ją świeżo obudzone wyrzuty sumienia, z ulgą zamknęła się w łazience i
zanurzyła w kąpieli leczniczej. Wdychając solankowe powietrze, zastanawiała
się, jaki powinien być jej następny ruch. Emocje kłębiące się w jej sercu nie
przybrały jeszcze jednoznacznej barwy – nadal nadzieje na szczęśliwą przyszłość
walczyły z frustracją wynikającą z zachowania Czarnego Kota. Jeśli zjawiłby się
u niej dzisiaj, nasłuchałby się zdrowo o tym, że nie należy wypytywać swojej
potencjalnej dziewczyny o uczucia do swojego drugiego „ja”! Może lepiej dla
niego, żeby się nie pokazywał jej na oczy w najbliższym czasie…
Kiedy jednak po półgodzinie wróciła
do swojego pokoju rozgrzana leczniczą solanką, całe jej oburzenie wyparowało w
jednej chwili. Na jej łóżku leżała biała koperta – niechybny znak, że Czarny
Kot jednak ją odwiedził…
---
Ciasno, że Kota nie wciśniesz – cz. 19 <- Poprzednia część | Następna część -> Ciasno, że Kota nie wciśniesz – cz. 21
Komentarze
Prześlij komentarz