Ciasno, że Kota nie wciśniesz? - cz. 21
Tego nie przewidziała. To
wszystko było… po prostu bez sensu! Marinette od godziny siedziała z listem w
ręce, wpatrzona w ścianę, wciąż próbując ogarnąć to, co właśnie przeczytała. Jak
on mógł wziąć na siebie całą winę?!
---
Ciasno, że Kota nie wciśniesz – cz. 20 <- Poprzednia część | Następna część -> Ciasno, że Kota nie wciśniesz – cz. 22
Kiedy zobaczyła kopertę na swojej
poduszce, przez jej głowę przeleciało chyba z milion myśli, co mogło być w
środku. Ale żadna nie przygotowała jej na to, co chwilę później znalazła w
liście od Czarnego Kota. W życiu by jej nie przyszło do głowy, że on poczuje
się odpowiedzialny za jej uniki. I że pozwoli jej zdecydować, kiedy będzie
gotowa się z nim spotkać.
Najbardziej gryzła ją myśl o tym,
że on mógł się zorientować, że Marinette odkryła jego tożsamość. Może ten list był
czymś w rodzaju takiego testu? Wystarczy przecież, że jako Adrien zauważy, że
unika też i jego. I już będzie wiedział, że ona wie. Chyba że już się
domyślił…
Marinette schowała twarz w
dłoniach, a z jej ust wydobył się pomruk wyrażający irytację i zażenowanie
jednocześnie. Była boleśnie świadoma, że wczoraj przyznała się Adrienowi do
zauroczenia sprzed lat. Do uczuć, do których obiecała sobie, że nigdy w życiu
mu się nie przyzna! Tymczasem on dowiedział się o wszystkim z jej ust! Nic
dziwnego, że uciekł w popłochu. Teraz już rozumiała jego reakcję… A jego
pytanie o to, czy mogłaby znów pokochać Adriena, stało się dla niej dużo
bardziej logiczne.
Jednak wspomnienie jego
wypytywania się o siebie samego wciąż bardziej ją irytowało niż cieszyło. Czy
on naprawdę nie mógł przyjść jak człowiek i po prostu jej powiedzieć, że jest w
niej zakochany? Tylko przysyła swoje alter-ego na przeszpiegi!
I podrywa ją w obu wcieleniach!
Tak, zdecydowanie wciąż wygrywała
irytacja. Pod adresem ich obu – Adriena i Czarnego Kota. Prychnęła ze złością, kiedy
uświadomiła sobie, co właśnie pomyślała. Przecież to była jedna i ta sama
osoba! Czy to znaczy, że była na niego zła podwójnie?
I czy to znaczyło, że kochała go
podwójnie mocno?
- Naprawdę go kochasz? – spytała
cicho Tikki.
- Co?! – krzyknęła przerażona
Marinette. – Czytasz mi w myślach, czy ja to powiedziałam na głos?
- Powiedziałaś na głos.
- O rany… Żeby tylko Adrien tego
nie usłyszał przez ścianę!
- Nie są chyba aż tak cienkie… -
zauważyło kwami. – Jeśli chcesz, to zerknę przez ścianę, co on tam robi.
- Nie! – zaprotestowała gwałtownie
dziewczyna.
- Nie martw się, będę dyskretna…
- Mówisz to takim tonem, jakbyś
zaglądała za ścianę nie pierwszy raz… - Marinette zerknęła na swoje kwami
podejrzliwie. Tikki uśmiechnęła się i spytała wymijająco:
- Skąd też ci to przyszło do
głowy?
- Znam cię. Zaglądałaś? –
Dziewczyna nie odpuszczała.
- Czasami… - przyznała wreszcie
Tikki.
Marinette spojrzała na nią
zaskoczona. Nie spodziewała się, że jej kwami ruszyło na przeszpiegi i
podglądało Adriena. Przyszło jej nagle do głowy, że kwami Czarnego Kota mogło
robić dokładnie to samo i też tutaj zaglądać. A co, jeśli powiedziało
chłopakowi, że Biedronka znajduje się za ścianą?
- No i? – spytała po chwili.
- Myślę, że sam ci powie.
Wkrótce…
- O czym?
- O tym, o czym wtedy myślał. Za
każdym razem, kiedy tam zaglądałam, to albo leżał na plecach i gapił się w
sufit, albo leżał z twarzą w poduszce. Nie umiem czytać w myślach…
- Oj, biedny Kocie… - westchnęła
Marinette, a jej serce zalało współczucie.
- Powinnaś dać mu szansę…
- Wiem. – Dziewczyna kiwnęła
głową powoli, z namysłem. – Ale jeszcze nie dzisiaj. Nadal jestem na niego zła
za te przebieranki!
- Nie wiesz, dlaczego wybrał
Czarnego Kota, żeby z tobą porozmawiać. Może nie umiał się otworzyć przed tobą,
kiedy był bez maski?
- Coś ty taka mądra? Skąd nagle
tyle wiesz o Adrienie? Czy ty czasem nie gadasz z jego kwami?
- A ty coś za bardzo podejrzliwa
się zrobiłaś – odparła Tikki.
- Czyli gadasz… - mruknęła
Marinette do siebie, na co jej kwami zachichotało. No tak, rzeczywiście znały
się doskonale…
- To nieistotne w tej chwili. Tak
jak mówiłam ci rano: już pora.
- Teraz tym bardziej się boję
jego reakcji. Po tym, co mówisz, zaczynam rozumieć, że wolał rozmawiać ze mną jako Czarny Kot. A potem się zapętlił.
A potem się dowiedział, że kochałam się w nim, kiedy chodziliśmy do szkoły. A
teraz on kocha mnie, ale nie wie, czy mogłabym pokochać go ponownie.
- W szkole też cię kochał,
Marinette.
- Kochał Biedronkę… - sprostowała
dziewczyna. – A ja była zbyt głupia, żeby zrozumieć, że to nieważne, które moje
wcielenie kochał. Zresztą… Jako Marinette słabo nadawałam się do kochania.
Tylko się jąkałam i robiłam głupoty, kiedy Adrien był obok.
- Widzisz? Też wolałaś schować
się za maską.
- Nie, to nie to, Tikki. Jako
Biedronka też byłam onieśmielona, kiedy Adrien był obok. Był taki idealny. Ale
dopiero teraz widzę, że to ja go po prostu idealizowałam. Miałaś rację, trochę
jednak kochałam moje wyobrażenie o nim. Nie widziałam w nim człowieka, który
może mieć wady.
- Ideały są nudne…
- A wiesz, że masz rację? –
Marinette uśmiechnęła się nagle. – Boże, byłam taka głupia! Dlaczego człowiek
jest taki głupi, jak jest młody?
- Nadal jesteś młoda! – zaśmiała się
Tikki. – A mówisz takim tonem, jakbyś dobiegała setki i miała przeżyte całe
życie.
- Trochę tak się czuję, jakbym
już ciągnęła bagaż wielu doświadczeń…
- Co ty wiesz o życiu… -
westchnęło kwami. – Jesteś dopiero u jego progu…
- To dlaczego tak się czuję?
- Witaj w dorosłym świecie, kochana!
Pocieszę cię. To normalne. Daj sobie czas. Tylko nie zwlekaj za długo…
- Véronique powiedziała to samo.
- I miała rację.
- Dzięki, Tik… - szepnęła
Marinette.
A potem przeczytała list od
Czarnego Kota po raz setny. I sto pierwszy. Tikki poleciała do swojej kryjówki
w szufladzie, ale zanim w niej zniknęła, zerknęła jeszcze na swoją właścicielkę
z namysłem. Wiedziała jednak, że nadeszła pora, żeby dziewczyna sama uporała
się ze swoimi demonami.
***
Księżniczko,
Proszę, nie odbieraj tego
listu jako formy narzucania Ci się. Nie mogłem nie zauważyć, że po naszej
wczorajszej rozmowie nie masz ochoty na dzisiejsze spotkanie grupy wsparcia.
Mogę mieć tylko nadzieję, że nie uraziłem Cię moim niespodziewanym wyjściem
wczoraj. Jeśli jednak poczułaś się dotknięta moim zachowaniem, wybacz mi,
proszę!
Musisz wiedzieć, że Twoja
wczorajsza opowieść bardzo mnie poruszyła. Dziękuję Ci bardzo za zaufanie,
jakim mnie obdarzyłaś, dzieląc się ze mną swoją historią. Nie miej mi za złe,
że nie potrafiłem okazać Ci wsparcia, jakiego miałaś pełne prawo spodziewać się
po przyjacielu. Bardzo się wstydzę tego, że zawiodłem Cię w potrzebie.
Wiem, że raczej trudno Ci
będzie odpowiedzieć na mój list. Nie mogę Ci przecież podać swojego adresu,
żeby nie ujawnić mojej tożsamości. Jednak, gdybyś zdecydowała się mi wybaczyć i
pozwolić mi jeszcze Cię kiedyś odwiedzić, zostaw jakąś notkę na parapecie.
Postaram się złapać ją w przelocie, kiedy będę w okolicy.
Raz jeszcze proszę Cię o
wybaczenie!
I mam nadzieję, że będziemy
się mogli jeszcze kiedyś spotkać.
Cz.K.
---
Ciasno, że Kota nie wciśniesz – cz. 20 <- Poprzednia część | Następna część -> Ciasno, że Kota nie wciśniesz – cz. 22
Komentarze
Prześlij komentarz