To tylko pozory - cz.13
(13) - Król-Słońce
Następnego dnia Marinette z trudno ukrywaną radością wybiegła ze swojego domu. Wczorajszy dzień był tak pełen pozytywnych wrażeń, że wprost nie mogła się doczekać kolejnej wycieczki.
Następnego dnia Marinette z trudno ukrywaną radością wybiegła ze swojego domu. Wczorajszy dzień był tak pełen pozytywnych wrażeń, że wprost nie mogła się doczekać kolejnej wycieczki.
- Dzień dobry, Moja Pani! –
przywitał się Adrien, wychodząc jej na spotkanie.
- Dzień dobry, Kotku! –
Uśmiechnęła się w odpowiedzi. – Dobrze spałeś po wczorajszych spacerach?
- Wyśmienicie. Dotleniłem się,
więc spałem jak zabity. A tobie nie zaszkodziła letnia bryza?
- Jezu, co to za gadka?! Jeszcze
menueta zatańczcie! – jęknął Nino, który wychynął z samochodu.
- Niewykluczone, że zatańczymy! –
Zaśmiał się Adrien.
- Naprawdę? – zdziwiła się
Marinette.
- Dzisiaj zabieram cię do
Wersalu.
- Toś wymyślił! – prychnęła. –
Tam są tłumy.
- Pójdziemy sobie do ogrodów. Nie
ma szans na namierzenie nas na tak rozległym terenie. Możemy nawet zgubić się w
jednym z labiryntów i tam spokojnie planować dalej.
- Już ja wiem, co ty chcesz robić
w tych labiryntach… - mruknął Nino i Marinette nie mogła powstrzymać śmiechu,
choć bardziej rozsądne byłoby udać, że tego nie słyszała.
- Zostały nam dwa dni. – Adrien
nie dał się zbić z pantałyku. – Mamy już opracowany początek znajomości, teraz
musimy się szybko dowiedzieć jak najwięcej o sobie.
- Znów zrobiłeś się nudny! –
zawyrokował przyjaciel. – Dobrze chociaż, że twoja dziewczyna ma poczucie
humoru, bo z tobą to już nie zabawa…
Marinette zachichotała. Już
przyzwyczaiła się do uwag Nino, który wtrącał im się od czasu do czasu, kiedy
zbyt folgowali swojej wyobraźni podczas wczorajszego dopracowywania swojej
przeszłości. Podobała jej się ta burza mózgów, którą sobie urządzili w parku w Château
d’Auvers-sur-Oise. Efektem ich wspólnej pracy była całkiem wiarygodna
historyjka poznania się dwojga celebrytów. Aż żałowała, że to nie wydarzyło się
naprawdę. W głębi serca właśnie tak chciałaby spotkać Adriena…
- Wyobraź sobie minę Alyi Césaire,
kiedy dowie się, że wpadłaś na mnie przypadkiem w kawiarni i nie rozpoznałaś we
mnie w ogóle sławnego modela! – śmiał się Adrien, kiedy wracali wczoraj do Paryża.
- Przewróci oczyma i mi nie
uwierzy. Ona się przyzwyczaiła do tego, że ją okłamuję.
- Ja ją przekonam.
- Jasne… Spojrzy na ciebie tym
swoim prześwietlającym wzrokiem i spyta podejrzliwie: „I tak zakochałeś się od
pierwszego wejrzenia?” – Marinette spróbowała naśladować ton i spojrzenie
dziennikarki. Nino zachichotał za kierownicą, ale nie spuszczał wzroku z drogi.
- A skąd! – Adrien od razu wszedł
w rolę. – Od razu założyłem, że to jakaś kolejna fanka! Tylko że Marinette nie
zachowywała się jak fanka. Raczej jak ktoś, kto nie miał pojęcia, kim jestem.
- Kurczę, przekonujący jesteś… -
mruknęła dziewczyna. – Ja bym się nabrała.
- No widzisz… Plan jest
doskonały. – Uśmiechnął się zadowolony. – Zdaj się na mnie i będzie dobrze.
Tak, miała wielką ochotę w to
uwierzyć. Wracali w wyśmienitych humorach i nic dziwnego – świetnie się bawili
przez cały dzień, a w dodatku posunęli się z przygotowaniami do przodu. Jeśli
dzisiaj dopracują resztę, to na jutro zostaną tylko drobiazgi, co pozwoli
Marinette spać spokojnie przed wielkim dniem. Wciąż przerażała ją perspektywa
ustawki Plagga, ale zaczynała nabierać pewności, że przy Adrienie wszystko
gładko pójdzie.
- Wersal, szanowni państwo! –
odezwał się Nino.
- Już? – zdziwiła się Marinette.
Czy to możliwe, że od wyjazdu nie
odezwała się ani słowem? Nie mogła zrozumieć, jak mogła nie wykorzystać tego
czasu na nauczenie się czegoś o swoim chłopaku… Zamiast tego gapiła się
bezmyślnie przez okno i wspominała wczorajszy dzień, zupełnie nie zwracając
uwagi na to, że przez całą drogę Adrien trzymał ją za rękę i delikatnie gładził
kciukiem jej dłoń.
- To chodźmy tańczyć menueta,
Moja Pani. – Uśmiechnął się do niej, puszczając jej dłoń.
- Tak… Menueta… - mruknęła pod
nosem, czując nieznośne gorąco, które napłynęło do jej policzków.
Cholera. Cholera, cholera,
cholera… Nie było dobrze… Tym bardziej, że spostrzegawczy Nino zdążył zauważyć
jej rumieniec. To wprawiło ją w jeszcze większe zakłopotanie.
Musiała za wszelką cenę się
opanować i zagłuszyć w sobie te dziwne emocje, które się w niej obudziły pod
wpływem ciepłego uśmiechu Adriena. Przecież to zupełnie bez sensu! Poznała go
zaledwie przedwczoraj! Nic o nim nie wiedziała! To było nielogiczne, nierozsądne
i absolutnie niedopuszczalne!
- To jaki plan? – spytała, kiedy
już wysiedli.
- Idziemy do ogrodów. Mamy unikać
turystów.
- Tam też będą.
- Mam nadzieję, że bardziej będą
zainteresowani przyrodą niż innymi spacerowiczami. Poza tym, muszę przyznać, że
znów nie jesteś dzisiaj podobna do LadyBug.
- Taa, kapelusz zmienił mnie nie
do poznania… - mruknęła ironicznie.
- Nie, to nie to… - Pokręcił
głową i podszedł bliżej, po czym wyciągnął rękę i dotknął pasemka jej włosów. –
Może to dlatego, że je rozpuściłaś… - szepnął jakby bardziej do siebie niż do
niej.
Marinette na moment wstrzymała
oddech. Czy on to robił specjalnie? Jak wczoraj, z tym złamaniem bariery
dotyku, czy jak dzisiaj z tym gładzeniem jej dłoni przez całą drogę do Wersalu…
Nie bardzo umiała odpowiedzieć na to pytanie. I nie bardzo wiedziała, czy może
zapytać go o to wprost.
- Już ci tłumaczyłam wczoraj, że
różnię się wyglądem od mojego scenicznego wcielenia – powiedziała wreszcie,
kiedy odzyskała mowę. – To bardzo przydatne, szczególnie w takie dni jak dziś.
- Zazdroszczę ci.
- Nie miałeś Tikki. Ona pewnie by
zadbała o to, żebyś mógł być sobą w wolnym czasie. Jestem jej ogromnie
wdzięczna za to, że pomyślała o tym zawczasu. Mnie by to zupełnie nie przyszło
do głowy.
- Dlatego niektórzy są piosenkarzami,
a inni ich menedżerami. Nie musisz myśleć o wszystkim.
Nagle, znów znikąd pojawił się
Nino, który po przyjacielsku rąbnął Adriena w łopatki, po czym nasunął mu na
czuprynę czarną czapeczkę z daszkiem.
- Nie dziękuj, stary! – mruknął
przy tym i odsunął się na standardową odległość.
Marinette zerknęła na czapkę
Adriena i wybuchnęła śmiechem. Nino musiał ją kupić w pobliskim sklepiku z
pamiątkami, bo z pewnością to był wersalski gadżet. Gdzież by indziej dostał
czapeczkę z napisem „Król-Słońce”?
- Co tam jest napisane? –
zainteresował się Adrien, zrywając czapkę. Rzucił zaraz nieżyczliwe spojrzenie
przyjacielowi. – Bardzo śmieszne, doprawdy!
- Na-Naprawdę… - śmiała się
Marinette. – To… To jest zabawne…
- Ale co cię tak bawi? – zerknął
na nią niepewnie.
Marinette natychmiast
spoważniała. Odchrząknęła i wyjaśniła:
- Kiedy cię pierwszy raz
zobaczyłam, stałeś na tle okna i słońce świeciło przez twoje włosy. I
wyglądałeś jakby twoja głowa stała w słońcu. A teraz paradujesz tu w czapeczce
z napisem „Król-Słońce”… No przyznaj, że trochę to zabawne.
Adrien uśmiechnął się w
odpowiedzi. Przez chwilę myślał, że ona śmiała się z niego. Tymczasem
rzeczywiście przypadkiem wyszedł z tego żart sytuacyjny.
- Czyli awansowałem z księcia na
króla?
- Jeszcze byłeś żabą po drodze,
pamiętaj! – Mrugnęła do niego.
- Pod warunkiem, że mnie
pocałujesz. Pamiętaj… - Uśmiechnął się znacząco, a ona znów spłonęła rumieńcem.
- Bój się, żabo! – odcięła się,
po czym odwróciła się na pięcie i ruszyła w stronę ogrodów.
Roześmiał się i nasunąwszy
czapeczkę na czoło, udał się jej śladem. Szybko dogonił ją przy wejściu do
labiryntu, jak stała zgięta w pół ze śmiechu i przez dobrą chwilę nie mogła się
uspokoić na tyle, żeby mu wytłumaczyć, co tym razem tak ją rozbawiło.
- No… No bo Nino rano sobie z
ciebie zażartował, co byś chciał robić w labiryncie… - wykrztusiła wreszcie. –
A ten labirynt to jakaś lipa. Nawet nie dałoby się tu zgubić. Na wylot widać
drogę wyjścia.
- Może gdzieś głębiej będzie
jakiś bardziej skomplikowany?
- Chcesz się urwać ogonowi? –
spytała półgłosem.
- Nogi mi połamie, jeśli mnie
potem znajdzie… Wolę nie ryzykować. Poza tym powinniśmy popracować najpierw,
zanim zaczniemy się bawić.
- Nino miał rację. Straszny
nudziarz się z ciebie zrobił! – zażartowała. – Ale… mam pewien pomysł, jak
połączyć przyjemne z pożytecznym.
- To znaczy? – podchwycił.
- Nauczysz się czegoś o mnie. A
przy okazji zwiedzimy labirynt.
- Zaintrygowałaś mnie. – Kiwnął
głową na znak, że się zgadza.
Wzięła go więc za rękę, jakby to
była już dla niej całkiem naturalna rzecz, i poprowadziła do labiryntu. Nino
zaś podążył za nimi, choć nie podzielał ich entuzjazmu do wchodzenia w
zacienione miejsce, z mnóstwem zaułków, gdzie za każdym zakrętem mogło się kryć
zagrożenie. Przeklęci celebryci i ich zachcianki… W takich chwilach znacznie
mniej lubił swoją pracę…
––
Komentarze
Prześlij komentarz