To tylko pozory - cz.15

(15) - Cienka granica


Był zakochany! Marinette nie potrafiła o tym zapomnieć przez resztę dnia. Nawet wieczorem, po powrocie do domu męczyło ją to odkrycie i nie pozwoliło jej zasnąć. Pamiętała o tym wciąż rano, szykując się na trzeci dzień z Adrienem.
Wczoraj w labiryncie poczęstował ją podobną dawką pytań, a ona biegała tam i z powrotem, wciąż źle zgadując odpowiedzi. Wreszcie zaś zadał jej te same dwa pytania, które i ona zostawiła sobie na koniec. I kiedy ona w swojej naiwności poszła w lewo, w obu przypadkach okazało się, że była w błędzie.
Miał kiedyś kogoś. Był kiedyś zakochany. I ten ktoś wyznał mu miłość. Po co była zatem ta cała wielka mistyfikacja, skoro w jego życiu był ktoś bliski? Z pewnością nie był to Nino – przynajmniej tego była pewna. Najwyraźniej umykało jej coś jeszcze…
Najbardziej zaniepokoiło ją to, że aż tak poruszyło ją odkrycie, że Adrien z kimś był. Przecież był dla niej zupełnie obcym facetem! Dlaczego tak momentalnie popsuł jej się humor?
Jeszcze gorzej się poczuła, kiedy się zorientowała, że Adrien najwyraźniej przejął się jej reakcją. Natychmiast zrobił się smutny. Czyżby przestraszył się tego, że ona mogła zacząć zbyt poważnie traktować ich udawane umawianie się? Jeśli tak, to teraz musiała za wszelką cenę mu udowodnić, że nie ma się czym martwić. Nawet jeśli będzie to oznaczało udawanie przez cały dzień. Bo prawda była taka, że… Uch! Tego nie było w planach! Kiedy i jakim cudem się to w ogóle stało?!
Westchnęła zrezygnowana i porzucając smutne rozważania na temat wczorajszego dnia, wyszła wreszcie z domu. Adrien czekał na nią jak zwykle oparty o samochód. Wciąż miał tę zatroskaną minę, co wczoraj, kiedy się rozstawali. To otrzeźwiło Marinette. Przywołała się do porządku. Wiedziała, że musi zatańczyć, jak jej zagrali.
- To gdzie dzisiaj? – spytała z udawaną beztroską.
Adrien zerknął na nią, a w oczach błysnęło mu zdziwienie.
- Eee… - zawahał się, ale po chwili odparł z uśmiechem. – Fontainbleau.
- Naprawdę?! – wykrzyknęła entuzjastycznie, na moment zapominając o rozterkach z wczorajszego wieczoru i dzisiejszego poranka.
- Tym razem zwiedzimy pałac.
- Już myślałam, że wywozisz mnie do lasu! – rzuciła żartem, ale nie spojrzała na niego.
- Nie tym razem… Nino już ma dość jak to powiedział: „biegania po tej przyrodzie”.
- Taa… - potwierdził przyjaciel, wysiadając z samochodu. – Wystarczy, że wczoraj lataliście po krzakach. Jeszcze trochę, a specjalnie dam wam się zgubić.
- A tak całkiem serio… - zaczął Adrien, na co Nino wymownie przewrócił oczyma. – Myślę, że mamy już całkiem sporo szczegółów do naszej historyjki. Miejmy jakąś przyjemność z tych wycieczek.
- Jestem za! – Marinette uśmiechnęła się do siebie. W pałacu nie będą mieli okazji wracać do tej dziwnej zmiany nastroju z wczoraj!
Nie czekając, aż chłopak otworzy jej drzwi do samochodu, wsiadła do środka z nadzieją, że się nie zorientował, że chciała uniknąć dotknięcia go, czy nawet spojrzenia mu w oczy.
Adrien nawet nie próbował jej ubiec. Odebrał od niej tak sprzeczne sygnały, że potrzebował chwili, żeby zrozumieć, co właśnie się wydarzyło. Czuł, że beztroska Marinette była udawana. Z drugiej strony wydawało mu się, że naprawdę szczerze się ucieszyła, kiedy jej powiedział, gdzie się dzisiaj wybierają. Dziewczyny potrafiły być naprawdę skomplikowane.
Westchnął ciężko, po czym wsiadł do samochodu. Mimo że siedział obok Marinette, miał wrażenie, że między nimi wyrosła jakaś niewidzialna ściana. Mowy nawet nie było, żeby wziął ją za rękę jak wczoraj.
Jazda przez miasto była koszmarem. W samochodzie panowała cisza absolutna, a napięcie można było ciąć nożem. Nino raz po raz zerkał w lusterko wsteczne tylko po to, żeby zauważyć zaniepokojone spojrzenia rzucane przez Adriena w stronę Marinette, która uparcie patrzyła w okno i nie odzywała się ani słowem. Co tam się wydarzyło w tym cholernym labiryncie? Przecież był tam z nimi cały czas. Pisali do siebie te pytania i biegali tam i z powrotem. Ubawieni po rzęsy.
A potem nagle się zachmurzyli, zasmucili i zamilkli. Od tamtej pory było mniej więcej tak jak teraz.
Cisza robiła się trudna do zniesienia. Nino uświadomił sobie, że jeśli mają spędzić najbliższą godzinę w tej atmosferze, to lepiej od razu się zastrzelić. Podjął się więc środków ostatecznych. Zjechał na najbliższą stację benzynową.
- Nino? – zapytał podejrzliwie Adrien.
- Zatankujemy – oznajmił przyjaciel krótko, po czym dodał: - Kto wie, co wam dzisiaj strzeli do głowy. Wolę mieć pełny bak.
Po tych słowach wysiadł.
Marinette zerknęła ukradkiem na Adriena i jak tylko napotkała jego spojrzenie, odwróciła wzrok do okna.
Chwilę później głowa Nino ponownie pojawiła się w samochodzie.
- Przy okazji… Chcecie coś? Kawę? Eee… Herbatę?
Marinette spojrzała na niego zmieszana. Adrien musiał mu opowiedzieć incydent z Plaggiem i herbatą.
- Latte, jeśli to nie problem… - szepnęła.
- Podwójne espresso – dodał jej towarzysz.
- Super. To jestem za chwilę.
- Potrzebujesz pomocy? – zaoferował się Adrien.
- Dam sobie radę – odparł Nino i zanim zatrzasnął drzwi, rzucił jeszcze: - Tylko bądźcie grzeczni!
Wczoraj zapewne parsknęliby śmiechem, ale dzisiaj ten żart nie zadziałał. Marinette wręcz posmutniała jeszcze bardziej. Zerknęła spod oka na Adriena, zastanawiając się, dlaczego nie chciał zostać z nią sam na sam.
- Powiedziałeś mu? – spytała wreszcie cicho.
- O-o cz-czym? – zająknął się zmieszany.
- O herbacie...
- O herbacie? – powtórzył oszołomiony, czując przy okazji ulgę, że nie spytała o coś innego.
- No wiesz… O tym, że pijam herbatę… - mruknęła, wciąż unikając jego spojrzenia.
- A nie, nie opowiadałem tego Nino. Plagg mu powiedział.
- Pewnie miał niezły ubaw… - skomentowała z nutką żalu, bo uświadomiła sobie, że musiała zrobić z siebie idiotkę.
- Dlaczego? – zdziwił się Adrien, po czym doczytał między wierszami, co musiała mieć na myśli – Plagg mówił o tobie w samych superlatywach. Powiedziałbym wręcz, że zaimponowałaś mu wtedy.
- Myślałam, że się ze mnie naśmiewacie – przyznała niechętnie.
- Nino po prostu chciał być miły… - szepnął i odważył się sięgnąć po jej rękę. Zauważył, że spuściła wzrok na ich dłonie, ale wciąż nie chciała spojrzeć na niego.
- W porządku. – Kiwnęła głową.
- Czy… Czy możemy o tym porozmawiać? – spytał niepewnym tonem.
- O czym?
- O tym, co cię gryzie.
Nie odpowiedziała mu od razu. Dlaczego o to pytał? Coraz trudniej było jej udawać pogodną i zadowoloną, a on wszystko jeszcze bardziej komplikował! Przecież ona się tu zaraz rozpłacze i szlochając, wyzna mu wszystko, co jej leży na sercu. Nie wolno jej tego było zrobić. „To tylko pozory…” – musiała o tym pamiętać. A zatem nie pozostało jej nic innego jak po prostu udawać do końca.
- Nie – odparła po chwili i zerknęła na niego z ukosa.
Od razu wiedziała, że to była zła odpowiedź. Nawet nie musiałaby widzieć tego krótkiego grymasu, który przewinął się przez jego twarz. Jakby uraziła go tą odmową. Puścił jej rękę i już miał się wycofać, kiedy ona pod wpływem impulsu chwyciła jego dłoń mocno i powiedziała:
- Chodzi o to, że… Ja muszę… Nie. Ja potrzebuję sobie coś ułożyć w głowie, wiesz?
- Czy ja cię wczoraj czymś uraziłem? – spytał z trudem.
- Co? – zdziwiła się. – Skąd ci to przyszło do głowy?
- Czuję, że coś się zmieniło od naszej wczorajszej zabawy w labiryncie.
- Nie, Adrien. Nie uraziłeś mnie. Ja po prostu dobrze się bawiłam – wyznała, po czym dodała cicho: - Nawet za dobrze czasami…
- Ja też się dobrze bawiłem, Mari.
- Nie wydaje ci się, że trochę zaciera się granica między tym, co udawane, a tym, co jest prawdziwe? – spytała nagle lekko zamyślona, dlatego też umknęło jej jego zaskoczone spojrzenie. – Trochę się w tym gubię.
- Wiesz, że ja też się w tym trochę pogubiłem. Ale zdradzę ci pewien sekret, który powinien ci trochę pomóc rozwiązać ten problem. – Uśmiechnął się i mrugnął do niej, nie mogąc powstrzymać tej nagłej radości, że jednak podzieliła się z nim swoimi zmartwieniami i że nie są one tej natury, której się tak obawiał.
- No? – zerknęła na niego nieśmiało.
- Po prostu pamiętaj, że nasze udawane umawianie zaczynamy dopiero jutro – powiedział z ciepłym uśmiechem, a ona natychmiast uśmiechnęła się do niego w odpowiedzi.
- Państwo zamawiali kawę? – wtrącił się nagle Nino, wtykając głowę do samochodu.
Adrien i Marinette oderwali od siebie zafascynowane spojrzenie i zerknęli na swojego kierowcę nieprzytomnie. Sięgnęli po kubki z kawą zupełnie machinalnie, wymieniając porozumiewawcze uśmiechy przy okazji. Nino przewrócił oczami dopiero, kiedy się odwrócił do nich plecami. Coś czuł, że misterny plan Plagga sypnie się jeszcze dzisiaj…

––
To tylko pozory – cz.14  <-  Poprzednia część  |  Następna część  ->  To tylko pozory – cz.16

Komentarze

Popularne:

Miraculum FanFiction: Luka - cz. 1

Pan Gołąb po raz 72

Miraculum FanFiction: Troublemaker cz. 6

Nie taki znów nieświadomy - cz.18

Ta Noc - cz.20