To tylko pozory - cz.17

(17) - Koniec zabawy

Wycieczka do Fontainbleau nieubłaganie dobiegała końca. Wszyscy troje zaczęli odczuwać skutki nie tylko dzisiejszych spacerów po niekończących się korytarzach pałacu, ale też poprzednich dni wypełnionych chodzeniem. Zatem nikogo by nie zdziwiła cisza panująca w samochodzie. Nino skupił się na drodze, zaś siedzący z tyłu Adrien z Marinette jechali, trzymając się za ręce. On znów gładził kciukiem jej dłoń, ona patrzyła w okno, a na jej twarzy błąkał się delikatny uśmiech.
Wiozła też niezwykłą pamiątkę z pałacu. Po tym jak nie mogła się oderwać od jednej wystawy z porcelaną, Adrien kupił jej filiżankę – najpiękniejszą, jaką w życiu widziała. Właściwie to kupił takie dwie – drugą dla siebie, czy może do siebie – i chyba to spowodowało, że uznała je za tak wyjątkowy souvenir. Musiała też przyznać mu rację, kiedy lekko ironicznie wypomniał jej, że jednak trochę miała słabość do zbytku, na co odpowiedziała mu lekko, że przynajmniej nie są to kryształowe żyrandole.
Kiedy samochód wjechał w miasto, Marinette poczuła ukłucie żalu, że to już koniec ich zabawy. Te ostatnie trzy dni były tak pełne emocji i doświadczeń, że smutno jej było zamykać już ten rozdział życia. Nagle ze zdziwieniem stwierdziła, że nie skręcili w stronę jej domu. Spojrzała pytająco na Adriena, na co on uśmiechnął się zmieszany i mruknął:
- Pomyślałem sobie, że moglibyśmy jakoś uczcić zakończenie tej naszej trzydniowej misji. Dasz się zaprosić na drinka?
- O-oczywiście... – szepnęła, starając się opanować rozszalałe serce.
Czy Adrien właśnie zaprosił ją na randkę?!
- Super! – ucieszył się.
Po chwili podjechali pod jeden z dość modnych klubów. Weszli bez przeszkód, choć bramkarzowi błysnęło w oku na ich widok. O ile Marinette mogła udawać zwykłą dziewczynę, Adriena trudno byłoby z kimś pomylić. Pewnie od jutra klub będzie okupowany, skoro bywa w nim sam Adrien Agreste!
- Mam wrażenie, że już tu byłam... – powiedziała Marinette, kiedy usiedli w bocznej loży. – Wydaje mi się, że występowałam tu kiedyś.
- Ja na pewno jestem tu pierwszy raz – wyznał Adrien. – Nie wychodzę zbyt często.
- Ach, no tak. Zapomniałam o twojej tresurze.
- Nie znasz mojego taty... On... Ech... Trudno mu się sprzeciwić.
- To tak jak Tikki. Jak się na coś uprze, to nie daje mi żyć.
- Nie, to co innego. On po prostu ma pewien plan, a ja go mam zrealizować. Bez gadania.
- No tak, masz rację. Ja z Tikki przynajmniej mogę pertraktować.
- Zawsze możesz ją też zwolnić.
- Co?! – wykrzyknęła w oburzeniu. – Tikki? W życiu!
- Skoro tak cię do wszystkiego zmusza...
- Nie, to nie tak! Zginęłabym bez niej w tym świecie. Pożarliby mnie na śniadanie. Ona jest bardzo mądra. I bardzo dobrze zna show biznes – wyznała Marinette.
- Ufasz jej tak bezgranicznie?
- Muszę. Jeszcze nigdy mnie nie zawiodła.
- Ale… Mari… Ona dla sławy mogła cię wrzucić w objęcia jakiegoś okropnego oblecha, zboczeńca, czy jak sama myślałaś – zdeklarowanego geja. Dla sławy! A ty jej uległaś!
- Nie jestem z tego dumna. Ale ona potrafi wiercić dziury w brzuchu… Poza tym… Teraz będziesz się ze mnie śmiał… Ale…
- No co?
- Wiesz… Ja wierzę w znaki… I tak sobie pomyślałam, że skoro sami do nas przyszliście, to może ja miałam ci po prostu pomóc. Że tak właśnie miało być, żeby tobie coś tam się w życiu ułożyło…
- Tak z potrzeby serca, żeby komuś pomóc? – spytał powątpiewającym tonem. – Ee, takie rzeczy się nie zdarzają. Wybacz, Mari, ale nie ma takich ludzi.
- Wiedziałam, że nie uwierzysz… - wzruszyła ramionami. – To myśl sobie, co chcesz. Wszystko mi jedno!
- Wcale nie jest ci wszystko jedno! – przypomniał jej. – Przejmujesz się tym, co ludzie pomyślą.
- Jeśli nie znają wszystkich faktów. Ale ja ci powiedziałam prawdę. To, że w nią nie uwierzyłeś, to twój problem, nie mój.
Adrien spojrzał na nią z namysłem, po czym szepnął:
- Jesteś niezwykła, wiesz?
- Taa, wszyscy mi to mówią… - Machnęła ręką, wciąż nieco urażona jego słowami.
- Powinnaś zmienić pseudonim na Niezwykła Biedronka.
- Coś jeszcze? – rzuciła ironicznie. – Wiem! Dodam jeszcze Adrienowa Agrestowa.
- Mam to potraktować jako oświadczyny, Moja Pani? – zaśmiał się.
- Pewnie, czemu nie. Znamy się od trzech dni. Myślę, że wystarczy. Przynajmniej nie zostaniesz Panem Adrienem Bourgeois.
- Czyli znów robisz to z pobudek czysto altruistycznych? – Mrugnął do niej.
- Oczywiście. – Podjęła grę. – Choć muszę przyznać, że w tym przypadku akurat jestem trochę samolubna. Na pewno miałabym z tobą bardzo ładne dzieci.
- Myślałem, że każdy chce mieć przede wszystkim mądre dzieci.
- Mądre będą na pewno. Po mnie. A śliczne po tobie.
- Po tobie też mogą być ładne, wiesz? – Uśmiechnął się ciepło do niej.
I nagle oboje spoważnieli. Przestało ich bawić to przekomarzanie się o dzieciach. Nie w sytuacji, kiedy od jutra zaczynali to całe udawanie... To będzie ten wielki dzień. Ustawka Plagga. Wyjście z ukrycia z sekretnym związkiem. Udawanym związkiem…
- M-Mari? – odezwał się po chwili Adrien.
- Tak?
- Mógłbym z tobą zatańczyć? Wiesz, jeszcze bez udawania?
- Jasne, Adrien. Bardzo chętnie…
Pozwoliła zaprowadzić się na parkiet. W chwili, kiedy obejmował ją w pasie, przypomniała jej się ta krótka chwila w muzeum, kiedy złapał ją, zanim upadła popchnięta przez gawiedź. Wróciły motyle w brzuchu, co było tak beznadziejnym uczuciem w sytuacji, kiedy od jutra mieli zacząć odgrywać parę zakochanych! Naprawdę nie sądziła, że będzie musiała zacząć udawać stan wręcz przeciwny do zakochania! Westchnęła cicho i poddała się muzyce.
- Żałuję, że to już koniec… - szepnął jej do ucha Adrien.
Uśmiechnęła się smutno i mocniej objęła go za szyję. Przygarnął ją ramieniem do siebie, a drugą dłoń wplótł w jej włosy.
- Nie możemy w nieskończoność odwlekać tej ustawki Plagga… - wyszeptała w jego szyję, a jemu aż przebiegł dreszcz po plecach. I był to bardzo przyjemny dreszcz.
- Nie chcę jutro udawać… - wyznał nagle z premedytacją, całując w przelocie jej policzek.
Poderwała na moment głowę i spojrzała mu w oczy. Czuła ciepło odchodzące od miejsca, które przed chwilą pocałował. Usta jej drgnęły, gdy jego wzrok na nich spoczął. Posłuchał impulsu i pocałował ją tak, jak chciał pocałować już od kilku dni. Właściwie niemal od początku ich znajomości. A ona oddała mu pocałunek.

* * *

Nino uśmiechnął się pod nosem, sącząc swojego bezalkoholowego drinka. Jednak miał rację. Odwrócił się w stronę baru i od razu zesztywniał. To była ona. Alya. Alya Césaire. Podeszła do niego z lekkim uśmiechem, a on natychmiast spiął się wewnętrznie.
- Cześć, Nino! – przywitała się serdecznie.
- Alya… - odparł chłodno.
- Wciąż się gniewasz?
- Nie wracajmy do tego – mruknął, robiąc krok w tył.
Mogła się uśmiechać do woli. Drugi raz on się na to nie nabierze. Poza tym wiedział doskonale, że obecność dziennikarki w klubie, w którym Adrien i Marinette właśnie się całowali, nie wróżyła nic dobrego. Byłby naiwny, gdyby myślał, że ona tego jeszcze nie zauważyła. Musiała mieć powód, żeby do niego podejść. I musiał to być bardzo ważny powód, bo podczas ich ostatniej rozmowy dał jej wyraźnie do zrozumienia, żeby się do niego nie zbliżała nigdy więcej.
- Może zatańczymy? – spytała przymilnie, gładząc go po ramieniu.
- Czego chcesz, Alya? – spytał oschle.
- Oj, no ale dlaczego tak formalnie od razu, Nino?
- Dobrze wiesz.
- Ech, ty to potrafisz popsuć zabawę! – skrzywiła się. – No, dobrze… Nie chcę dużo. Może małe słówko komentarza. Wiesz… Muszę mieć punkt zaczepienia.
- Wiedziałem… - mruknął, strzepnąwszy jej dłoń ze swojego ramienia. – Ty się nigdy nie zmienisz…
Zanim się od niej odwrócił, złapał jej zdumione spojrzenie. Może to było złudzenie, a może pobożne życzenie, ale wydawało mu się, że w jej oczach błysnął żal. Otrząsnął się z tej myśli natychmiast. Wszystko można udać. Był tego pewien.
Podszedł szybkim krokiem do Adriena i Marinette. Klepnął przyjaciela w łopatki i mruknął:
- Spadamy!
- Co? – spytali nieprzytomnie.
- Natychmiast! – polecił Nino i zgarnął ich z parkietu.
Bez słowa wpakował ich do samochodu i ruszył z parkingu. Adrien wymienił zdumione spojrzenie z Marinette, ale o nic nie pytali. W milczeniu zajechali pod dom dziewczyny.
- Odprowadzę cię… - szepnął Adrien i wysiadł.
Kiedy podeszli pod drzwi, żadne z nich nie chciało się jeszcze rozstawać. Tyle ważnych rzeczy wydarzyło się dzisiaj. Przed chwilą. Tak wiele mieli sobie jeszcze do powiedzenia! Nino niecierpliwie zatrąbił, pospieszając to ich pożegnanie.
- No to do jutra… - szepnął Adrien, dotykając delikatnie jej policzka.
- Do zobaczenia… - odszepnęła.
Musnął ustami jej policzek i zbiegł szybko po schodach. Wiedział, że jeśli ją pocałuje, to nie zmusi się potem do odejścia. Ale od jutra… Od jutra…
Westchnął szczęśliwy, wsiadając do samochodu. Napotkał zachmurzone spojrzenie przyjaciela.
- Powiesz mi teraz, co się stało?
- W domu – uciął Nino. – Pogadamy w domu.

––
To tylko pozory – cz.16  <-  Poprzednia część  |  Następna część  ->  To tylko pozory – cz.18

Komentarze

Popularne:

Rozdział 1 - "Na południe"

Ta Noc - cz.19

Ta Noc - cz.20

Ta Noc - cz.18

Ta Noc - cz.17