Ta Noc - cz.8
(8) – Nie wszystko stracone?
Wydarzenia potoczyły się błyskawicznie.
Biedronka uruchomiła jo-jo,
Czarny Kot – swój koci kij. Ale Lila już była przygotowana. Wypowiedziała słowa
transformacji i po chwili superbohaterowie stali twarzą w twarz z jadowicie
zieloną przeciwniczką, która odparowywała każdy ich cios. Próbowali ją zajść z
dwóch stron, próbowali przebić się przez tarczę ochronną – wszystko na nic!
Wreszcie jadowita przeciwniczka zaśmiała
się i krzyknęła:
– Nigdy go nie znajdziecie!
Po czym uciekła w noc.
Czarny Kot zerwał się, żeby za
nią pobiec, ale Biedronka powstrzymała go.
– To może być zasadzka… –
powiedziała. – Lepiej się nie rozdzielajmy!
– Czy ona mówiła o Mistrzu czy o
Wayzzie? – spytał Czarny Kot, próbując zrozumieć słowa Lili.
– Nie teraz… – szepnęła jego
partnerka, zerkając wymownie w stronę zapłakanej Marianne, która siedziała na
ławeczce i powtarzała w kółko:
– Zawiodłam go… Zawiodłam…
– Proszę pani? – spytała miękko Biedronka. Podeszła do starszej
pani i przysiadła obok. – Marianne? Pamięta mnie pani?
– Oczywiście… – załkała w
odpowiedzi staruszka. – Jak mogłam się tak okropnie pomylić?!
– Czy Lila… Czy Lila powiedziała,
że jest Biedronką?
– Ona była taka miła! Opowiadała
o moim Wangu tak ciepło. Skąd miałam wiedzieć, że to ona jest porywaczką?! Wang
mi powiedział, żebym nikomu nie ufała, tylko Biedronce. Że ona przyjdzie do
mnie. I kiedy przyszła tamta dziewczyna i była taka miła… I tak wiele
powiedziała o Miraculach… Nie miałam powodów, żeby jej nie zaufać…
– Lila zawsze była świetna w
kłamaniu – wtrącił Czarny Kot. – I w mówieniu tego, co chcieli usłyszeć jej
rozmówcy.
– Wiedziała o bransoletce… –
mówiła dalej Marianne. – Naprawdę jej uwierzyłam, że to właściwa osoba… Dopiero
kiedy dostała Miraculum, to cała się zmieniła. Mówiła okropne rzeczy do Wayzza.
On wcale nie chciał jej słuchać. Był przerażony. Ale ona go uciszyła. Takim
zimnym, nieludzkim głosem… Strasznie się jej bałam… I sama jestem przerażona,
co ta dziewczyna może zrobić z moim kochanym Wangiem… Gdybyście się nie
zjawili, kto wie, czy nie wszystko byłoby stracone?
– Wciąż jest nadzieja! –
zapewniła ją Biedronka. – Odzyskaliśmy nasze miracula. Poradzimy sobie z Lilą.
– Jak sobie pomyślę, co by było,
gdyby po przejęciu Wayzza ona nadal udawała tę miłą dziewczynę… Ile szkód
mogłabym jeszcze narobić? Tak niewiele brakowało, a powiedziałabym jej
wskazówkę! To byłby nasz koniec!
– Mistrz przekazał pani
wskazówkę?! – wykrzyknęła Biedronka. – Myślałam… myślałam, że miała pani tylko
Wayzza.
– Właściwie to Wang zaczął od
wskazówki dla was – wyjaśniła Marianne. – Kilka dni temu przekazał mi ją i
poprosił, żebym na wszelki wypadek codziennie przychodziła na nasze umówione
miejsce. Czyli tutaj… – Wykonała nieznaczny gest w stronę ławeczki. – I ku
mojemu zdumieniu pojawił się tu dzisiaj wieczorem. Zdenerwowany był i nie
chciał nic mówić. Przykazał mi zachowanie w sekrecie wskazówki i oddał mi
bransoletkę z Wayzzem. A potem odszedł. Siedziałam tutaj, niepewna, czy mam
wracać do domu, czy siedzieć do rana… I wtedy przyszła ta dziewczyna… Resztę
już wiecie…
– Czy… – Biedronka zaczęła z
wahaniem. – Czy możemy poprosić o przekazanie nam wskazówki?
Marianne rozejrzała się uważnie
dookoła. Nie ufała już otaczającej ich nocy. Czarny Kot ukłonił się z
galanterią i wskoczył na swój koci kij. Z jego zdolnością widzenia w
ciemnościach mógł szybko sprawdzić, czy w okolicy nie czai się jadowita Lila
lub jakiś inny szpieg. Po chwili wrócił do swojej partnerki i starszej pani i
kiwnął głową na znak, że nikt nie podsłuchuje.
– Wang dał mi kluczyk do skrytki pocztowej.
Tam znajdziecie wskazówkę. Nie wiem, co ukrył w tym miejscu, ale znając jego
ostrożność, będzie to kolejna wiadomość…
Mówiąc to, Marianne wręczyła
Biedronce breloczek z kluczykiem.
– Czy powiedział, gdzie szukać
tej skrytki?
– Adres skrytki jest na breloczku
– odparła Marianne. – Ale Wang zabezpieczył wskazówkę na wypadek, gdybym
zawiodła. I jak widać dobrze zrobił nie ufając mi całkowicie… – dodała z
rozgoryczeniem.
– Proszę tak nie mówić! – żachnął
się Czarny Kot.
– Jakie to zabezpieczenie? –
spytała w tym samym momencie jego partnerka.
– Trzeba będzie wstukać
czterocyfrowy kod. Powinniście znać kombinację.
– Kolejny kod? – skrzywiła się
Biedronka. – Skąd mam wiedzieć, o jakie cztery cyfry chodzi?
– Naprowadzić was powinno „Każda
historia ma swój początek i koniec”.
– Mistrz zaczął się powtarzać… –
skomentował Czarny Kot.
– Data – szepnęła Biedronka. –
Albo godzina. Początku albo końca. Dziękuję pani! – uśmiechnęła się do
Marianne. – Proszę się ukryć. Nie wiem, czy Lila nie spróbuje pani porwać, żeby
szybciej złamać opór Mistrza. Musi pani uważać!
– Przeżyłam wojnę, przeżyłam
Władcę Ciem, przeżyję i tę Lilę… Nie martwcie się o mnie!
– Mimo wszystko poczuję się
pewniej, jeśli odprowadzimy panią do domu – uparła się Biedronka.
– Sprawdzę czy nie jesteśmy
śledzeni! – zaproponował natychmiast Czarny Kot.
– Tylko trzymajmy się blisko! – zastrzegła
jego partnerka. – Nie chciałabym się rozdzielać…
– Oczywiście, Moja Pani! – superbohater
ukłonił się szarmancko, po czym wskoczył na koci kij, żeby sprawdzić okolicę.
Biedronka chwyciła Marianne i uruchomiła
jo-jo. Bez przeszkód dotarły do kamienicy, w której mieszkała starsza pani.
Czarny Kot wciąż obserwował okoliczne dachy, ale po Lili nie było śladu.
Zupełnie jakby przejęcie Miraculum Żółwia jej wystarczało. Na razie…
Zanim Marianne skryła się w swoim
mieszkaniu, odwróciła się jeszcze w stronę superbohaterów. Spojrzała na nich
błagalnie i szepnęła:
– Uratujcie mojego Wanga…
– Uratujemy go! – zapewniła ją Biedronka.
Starsza pani kiwnęła głową i
weszła do mieszkania. Oni zaś ruszyli na poszukiwanie kolejnej wskazówki.
---
Ta Noc – cz.7 <- Poprzednia część |
Następna część -> Ta Noc – cz.9
Komentarze
Prześlij komentarz