Ta Noc - cz.11
(11) – Dachy, dachy
Teraz liczył się tylko pośpiech.
Prawdopodobieństwo, że Lila złamie Wayzza lub Mistrza Fu, rosło z każdą minutą.
Szybkie znalezienie Szkatuły Miraculów stało się priorytetem.
Superbohaterowie ustalili, że
zaczną od mniej oczywistych miejscówek – na wieży Eiffla czy dachu katedry
Notre-Dame Lila mogła zastawić pułapkę. Poza tym odnosili wrażenie, że Mistrz
Fu całkiem nieźle przygotował swój plan awaryjny, co dawało nadzieję na to, że na
kompas wybrał miejsce szczególne dla nich, a niekoniecznie znane wszystkim
paryżanom.
– Jeśli znajdziemy kompas, to już
szybko poleci… – mruknęła Biedronka, lądując na dachu pałacu de Chaillot, ale
jej partner sprawiał wrażenie, że ich pilna misja chwilowo wyleciała mu z
głowy.
– Zdajesz sobie sprawę, ile czasu
minęło od naszego ostatniego spotkania tutaj? – szepnął, rozglądając się wokół ze
wzruszeniem.
Dziewczyna odwróciła się szybko w
jego kierunku i podeszła bliżej. Spojrzała mu w oczy i potargała go po włosach.
– Od kiedy straciliśmy nasze
Miracula, to ten dach stał się dla nas raczej niedostępny… Nie sądzisz? – Mrugnęła
go niego.
– Brakowało mi tego widoku… – Westchnął
i objął ją w pasie.
Przez chwilę oboje spoglądali na
rozświetloną wieżę Eiffla i zaparło im dech w piersiach. Znów uderzyła ich myśl
o minionych latach, kiedy wiedli zwyczajne życie bez superbohaterskich
obowiązków. Może i była to spokojniejsza egzystencja, ale też nie dane im było
podziwiać tych cudownych widoków dostępnych jedynie z dachu.
– Do roboty, Kotku! – Biedronka
oprzytomniała jako pierwsza. – Musimy skupić się na misji. Trochę tu ciemno,
więc nie dziw się, że liczę głównie na ciebie.
Podobnie jak w salonie medycyny
chińskiej, rozdzielili się. Czarny Kot podjął się sprawdzenia ciemniejszych
kątów, zaś jego partnerka zajęła się pozostałą częścią dachu. Spodziewali się,
że Mistrz Fu ukrył laskę gdzieś sprytnie, więc kiedy natknęli się na nią tak po
prostu wetkniętą za szczebel drabinki prowadzącej na komin, stanęli
niezdecydowani.
– Czyżby tak bardzo się spieszył,
że nie miał czasu lepiej jej ukryć? – spytała retorycznie Biedronka.
– Nie wiem… – odparł Czarny Kot,
wpatrzony osłupiałym wzrokiem w znalezisko.
Trywialność kryjówki całkowicie
ich ogłuszyła i nawet – niezależnie od siebie – zaczęli podejrzewać, że może to
jakaś podpucha. Czarny Kot rozejrzał się uważnie dookoła, sprawdzając czy w
ciemności nie ukrył się jakiś przeciwnik. Ale wyglądało na to, że po prostu
wszystko było w porządku.
– Dziwne…
Stali tak jeszcze dobrą chwilę,
zupełnie zdezorientowani. Wreszcie Biedronka ocknęła się z osłupienia i
podeszła do drabinki.
– Obejrzyjmy ten kompas! –
powiedziała zdecydowanym tonem.
Wyciągnęła laskę zza szczebelków
i podeszła do Czarnego Kota. Oboje oglądali ten jakże cenny przedmiot z każdej
strony, ale w żaden sposób nie potrafili odgadnąć, gdzie ukryty jest kompas
Miraculów.
– Może coś się naciska? – mruknął
Czarny Kot, zupełnie nieprzekonany do tej opcji. Wolał jednak zaproponować
cokolwiek, byleby przerwać impas.
– Jak znajdziemy Mistrza Fu, to
chyba mu powiem, co sądzę o tych wszystkich jego podpowiedziach! – sarknęła
Biedronka, coraz bardziej zirytowana upływem czasu. W desperacji chwyciła
rączkę i odgięła ją nieco do tyłu. Zamiast spodziewanego trzasku pękającego
drewna, usłyszeli delikatne kliknięcie i ich oczom ukazał się błyszczący
przedmiot ukryty w lasce.
– Ooo… – wyrwało się Biedronce.
– A jednak… – Czarny Kot też z
trudem formułował myśli.
– Jak to tam szło? „W imieniu
Zakonu Strażników – Prowadź?” – szepnęła jego partnerka, a kompas wychylił się
mocno na wschód. – Île de la Cité? – zdziwiła się.
– Naprawdę myślisz, że szkatuła
jest w Notre-Dame?
– Ja już nic nie myślę! –
rzuciła, rozpędzając już swoje jo-jo. – Lecimy za wskazaniem kompasu. Byleby
znaleźć Miracula!
Po chwili byli już na lewej wieży
katedry, a laska Mistrza Fu wychyliła się wyraźnie w kierunku sygnaturki – strzelistej
wieżyczki na środku dachu. Natychmiast ruszyli w tamtą stronę. Kompas prowadził
ich prosto do górnego okienka. Wewnątrz, wysoko pod sklepieniem wciśnięta była
Szkatuła Miraculów.
Czarny Kot wykorzystał swój koci
kij, żeby jej dosięgnąć. Zaledwie drewniane pudełko znalazło się w jego
dłoniach, od okna dobiegł ich głos, którego obawiali się od momentu odkrycia,
kto stał za porwaniem Mistrza Fu.
– Wiedziałam, że coś się za tym
kryje. Coś więcej niż tylko Miraculum Żółwia!
Lila, a właściwie jej
jadowito-zielona wersja, stała w oknie, przez które przed momentem wbiegli. Jej
oczy były niebezpiecznie zmrużone i wycelowane w Szkatułę. Czarny Kot
natychmiast mocniej przycisnął do siebie bezcenny ładunek.
– Skąd to przypuszczenie? –
spytała Biedronka, która próbowała wciągnąć przeciwniczkę w rozmowę, a tym
samym odwrócić jej uwagę od własnego partnera.
– Liczyłam na to, że pobiegniecie
za mną po naszej uroczej pogawędce nad Sekwaną. Skoro tego nie zrobiliście,
domyśliłam się, że tamta staruszka miała jeszcze do przekazania to i owo…
Szkoda, że już jej tam nie zastałam…
Biedronka mogła sobie
pogratulować przenikliwości! Jak dobrze, że Marianne bezpiecznie wróciła do
domu. Kto wie, jak Lila mogła ją wykorzystać, żeby wyciągnąć od niej informacje
lub żeby złamać Mistrza Fu.
– Oddajcie mi tę skrzyneczkę, a
nikomu nie stanie się krzywda! – wrzasnęła Lila.
– Naprawdę myślisz, że uwierzymy
w twoje zapewnienia? – zaśmiała się Biedronka.
– Myślałam, że jesteście
mądrzejsi…
– Chciałaś chyba powiedzieć, że
głupsi…
Lila nagle zmieniła front.
Wycofała się z pomieszczenia, a superbohaterowie poczuli, że za chwilę wydarzy
się coś nieodwracalnego.
– Ciekawe, co powiedzą mieszkańcy
Paryża, – zaczęła ich jadowita przeciwniczka z udawanym namysłem, – kiedy w
środku nocy obudzą ich syreny strażackie, a najcenniejszy zabytek tego miasta spłonie
jeszcze przed świtem…
– Blefujesz! – krzyknęła
Biedronka, czując jak uginają się pod nią kolana.
Czarny Kot z wrażenia prawie
upuścił Szkatułę Miraculów. Na szczęście w porę się opamiętał i skupił na
ochronie skarbu, starając zignorować kolejne zaczepki. Widząc to, Lila zacięła
mocniej usta. Zrobiła kolejny krok do tyłu.
– Już widzę te jutrzejsze nagłówki
w gazetach… – syknęła. – „Biedronka i Czarny Kot wrócili do Paryża! Tylko po
to, żeby go zniszczyć!”
Po tych słowach zaśmiała się szaleńczo,
a oni dopiero wtedy zrozumieli, jak przebiegła była jej pułapka. Błysnęła zapałka
i Lila wyskoczyła przez barierkę. Superbohaterowie rzucili się za nią, ale było
już za późno – ich przeciwniczka jakby rozpłynęła się w ciemnościach.
– Myślisz, że spełniła swoją
groźbę? – szepnęła Biedronka, a jej partner bardziej wyczuł niż usłyszał jej
przerażenie.
– Nawet Lila nie jest aż tak
szalona, żeby spalić katedrę Notre-Dame!
– Co robić, Kocie? Ratować
katedrę czy Mistrza Fu?
– Wydaje mi się, że próbowała nas
zmusić do zostawienia Szkatuły bez opieki. Dlatego gadała te wszystkie głupoty.
Prawie upuściłem Miracula, kiedy zagroziła podpaleniem Notre-Dame! Teraz pewnie
czyha gdzieś w ciemnościach i czeka, żebyśmy zaczęli szukać źródła pożaru.
Wtedy mogłaby przejąć Szkatułę.
– Niedoczekanie!
– Na wszelki wypadek mogę
sprawdzić dach, czy gdzieś nie ma ognia. Ty, Kropeczko, popilnuj naszego
skarbu. Bądź czujna!
– Jasne, kochanie… Ty też uważaj…
Znów się rozdzielili, ale tym
razem to nie adrenalina związana z poszukiwaniami ich napędzała. Oboje byli
zdruzgotani tym, jak daleko chciała posunąć się ich przeciwniczka byleby zdobyć
Miracula. Sprawa zaczynała być poważna…
* * *
(A/N): Dla porządku
wyjaśniam, że akcja tej książki rozgrywa się przed pożarem katedry Notre-Dame. Jeśli
dobrze liczę, to w 2019 r. Adrien i Marinette mieli ok. 18 lat (a pożar wybuchł
15 kwietnia 2019 r.)
Ta Noc – cz.10 <- Poprzednia część |
Następna część -> Ta Noc – cz.12
Komentarze
Prześlij komentarz