Jeden jedyny - cz. 8

- A gdyby był mną? – Czarny Kot zapytał z duszą na ramieniu.
- Och, to by rozwiązywało całe mnóstwo problemów. Ale nawet Biedronka nie ma tyle szczęścia w życiu – wyrwało jej się, po czym szybko się poprawiła: - Nie miałaby. Nie miałaby tyle szczęścia.
- Czyli, zaakceptowałabyś moje gorsze wcielenie? – drążył Czarny Kot, zupełnie nie zwróciwszy uwagi na jej potknięcie.
- Jak to: gorsze? – zdziwiła się. – Przecież kiedy nie jesteś Czarnym Kotem nadal jesteś sobą, prawda? Albo raczej będąc Czarnym Kotem, wciąż jesteś sobą.
- To dlaczego kochasz mnie jako Czarnego Kota, a mojemu cywilnemu „ja” chciałaś złamać serce?
- Nie mogę kochać dwóch chłopców na raz – wyznała. – Jednemu z was musiałabym odmówić.
- Czekaj. Czyli gdybym najpierw porozmawiał z tobą jako Adrien, to wtedy byłabyś z nim, a złamałabyś serce Czarnemu Kotu? – dopytywał się i dopiero zszokowane spojrzenie Marinette uświadomiło mu, co powiedział.
- Ja-jako A-Adrien? – wyjąkała.
- Nie ma chyba sensu zaprzeczać – westchnął. – Plagg, chowaj pazury…
Marinette pisnęła cienko, kiedy moment później zobaczyła, że stoi w objęciach Adriena Agreste’a. Właściwie nic się nie zmieniło. Przecież to wciąż był chłopak, którego kochała. I który kochał ją.
- Tego nie było w planach, młody… - mruknął Plagg, chowając się za kołnierzem Adriena. Jego zielone oczy skrzyżowały się spojrzeniem z błękitnymi oczami Marinette. – Mistrz Fu nie będzie zadowolony…
- No i po co to zrobiłeś? – spytała Marinette, przenosząc wzrok na Adriena.
Zarumienił się.
- Przecież i tak się wygadałem.
- Podobnie jak ja! I co z tego?
- Że co? – zdziwił się.
- Nic, nic – zreflektowała się natychmiast.
- Myślę, że nie ma co dłużej ciągnąć tej farsy – wtrącił Plagg. – Żyjcie już długo i szczęśliwie. I dajcie mi święty spokój. Tikki? Jesteś tam, moja słodka?
Marinette zachichotała.
- Nawet ja tak do niej nie mówię. Na twoim miejscu bym liczyła się ze słowami.
- Siedź cicho śpioszku-śmierdzioszku! – odezwał się cienki głosik z pokoju Marinette i Adrien poczuł, że chyba przestał ogarniać rzeczywistość.
- Ja też za tobą tęskniłem! – ucieszył się Plagg i wleciał do środka, zostawiając swojego pana ze zdetonowaną miną.
- Ja nic z tego nie rozumiem. Co to było? – spytał cicho Adrien.
- No cóż… Można powiedzieć, że twój coming-out ma zadziwiające konsekwencje. Nie miałam pojęcia, że oni się tak dobrze znają.
- Jacy oni?
- Adrien, Adrien… Jesteś jednym z najbardziej inteligentnych chłopaków, jakich znam. Dodaj dwa do dwóch. – Uśmiechnęła się do niego, a potem pochyliła się w jego stronę i wyszeptała milimetry od jego ust: - Tak się cieszę, że naprawdę jesteś moim jednym i jedynym, Kocie…
I pocałowała go.
Objął ją mocno i z entuzjazmem kontynuował pocałunki, nie próbując nawet ogarnąć rzeczywistości. Szumiało mu w głowie ze szczęścia. Powiedziała, że jest jednym z najmądrzejszych chłopaków, jakich zna. Pocałowała go. Czyli można było założyć, że jednak straciła dla niego głowę. Reszta go nie obchodziła.

---
Jeden jedyny cz.7  <-  Poprzednia część  |  Mały bonus :-)

Komentarze

Popularne:

Miraculum FanFiction: Luka - cz. 1

Ta Noc - cz.20

Ta Noc - cz.19

Miraculum FanFiction: Luka - cz. 4

Ciasno, że Kota nie wciśniesz? - cz. 13