Szalik dla Dwojga - Cz. 27
W niedzielę Marinette zebrała się
wreszcie w sobie i usiadła nad zielonym szalem – tak ostatnio ignorowanym.
---
Szalik dla Dwojga - cz. 26 <- Poprzednia część | Następna część -> Szalik dla Dwojga - cz. 28
- Kochanie, przyszedł Adrien! – Sabine
zawołała z dołu, a jej córka odkrzyknęła natychmiast:
- Niech wejdzie na górę, mamo!
Po chwili usłyszała ciche kroki
na schodach. Nie przerywała jednak roboty.
- Skończę tylko ten ścieg… - rzuciła
przez ramię, nie odrywając wzroku od szala.
- Poczekam, nie ma sprawy –
odpowiedział jej Adrien, podchodząc do jej biurka. Objął ją w pasie i położył
policzek na jej ramieniu. – Chciałbym ci podziękować za szalik – szepnął jej do
ucha.
- Przecież go jeszcze nie
skończyłam – przypomniała.
- Nie ten szalik mam na myśli – powiedział, a ona zerknęła na niego z
ukosa i wtedy zauważyła, że miał na szyi szalik, który prawie rok temu
podarowała mu na urodziny.
Ręce zaczęły jej drżeć, podobnie
zresztą jak podbródek. Nagle poczuła, że oczy podejrzanie jej wilgotnieją.
- Jak…? – zaczęła, ale nie była w
stanie wydusić z siebie tego pytania. Adrien odwrócił jej krzesło w swoją
stronę, po czym wziął ją za rękę i pociągnął do siebie.
- Zapomniałaś już o swoim
podpisie? – Uśmiechnął się do niej ciepło, aż w oczach zaświeciły mu się zielone
iskierki.
- Ale… - zająknęła się. –
Przecież minął już prawie rok od twoich urodzin… Kiedy…?
- Całkiem niedawno. Kiedyś
powiedziałaś, że dziergasz szaliki z zamkniętymi oczami. A potem robiłem
prezent dla ciebie i rozmawialiśmy z Plaggiem o prezentach. I coś mnie tknęło,
to sprawdziłem. Bardzo sprytnie ukryłaś swój podpis. A potem to już
przeprowadziłem wewnętrzne śledztwo i Natalia w końcu przyznała się, co zrobiła
w moje urodziny.
- Och… - Westchnęła Marinette.
- A skoro już sama wspomniałaś o
moich urodzinach… - Uśmiechnął się szelmowsko. – To co dostanę w tym roku?
- Kolejnego szalika ci już nie
dam. Chyba że podzielę się swoją apaszką… - zastanawiała się głośno.
- Hmmm…
- Nic z tych rzeczy, Adrien – ostrzegła, widząc uśmiech na jego twarzy.
- Musisz lepiej dobierać słowa,
Księżniczko – poradził. – Sama pakujesz się w kłopoty.
- Myślę, że Zygmunt Freud
powinien zająć się raczej twoją
głową, a nie moją.
- Niech sobie Freud spoczywa w
pokoju – skomentował Adrien. – A co do twojej apaszki… Myślę, że zobaczenie cię
w niej będzie doskonałym prezentem dla mnie. Ten zielony będzie doskonale
pasował do moich oczu.
Marinette zachichotała. I
przypomniała sobie ich rozmowę, kiedy Czarny Kot zamawiał u niej prezent dla
Biedronki.
- Na pewno bardziej niż czerwony
w czarne kropki – wykrztusiła, na co on się roześmiał.
- Och, na pewno! – zgodził się.
- Przynajmniej będę mogła nosić
ten szalik. – Roześmiała się.
- A czemu miałabyś go nie nosić?
– zdziwił się.
- Tikki mi powiedziała kiedyś, że
jako Biedronka to nie będę miała okazji, bo będzie przeszkadzał w walce albo
się zniszczy, a jako Marinette bym nie mogła, bo odkryjesz moją tożsamość.
- A wiesz, że o tym nie
pomyślałem?
- Teraz to i tak bez znaczenia.
Bo mogę go spokojnie nosić w cywilu.
- Najpierw to musisz go skończyć.
- A ty musisz mi go dać. Ale mnie! Żadnej tam…
- Żadnej tam, Marinette –
odpowiedział poważnym tonem i pocałował ją.
---
Szalik dla Dwojga - cz. 26 <- Poprzednia część | Następna część -> Szalik dla Dwojga - cz. 28
Komentarze
Prześlij komentarz